" Gwiazdy nigdy nie są na wyciągnięcie ręki. Są nieskończenie odległe, to oznacza ból, który człowiek odczuwa spoglądając na nie w górę. To delikatne rwanie w głębi serca. "
-Chyba zwariowałam.-oznajmiłam trzy dni później.
-Całkiem możliwe,a z jakiegoż to powodu?-zapytał Alex,krzątając się po kuchni.Mieszkaliśmy ze sobą dopiero cztery noce a ja już zdążyłam się przywiązać do jego codziennego gotowania.
-Śniło mi się,że byłam rybą.-zmrużyłam brwi i przetarłam zaspane oczy.-Odbija się na mnie brak tańca.
-Najwyraźniej.Powiedz mi lepiej co ustaliłaś z tą imprezą?
Ach tak.Impreza.Zapomniałam,że wczoraj do późna o tym dyskutowaliśmy.Charlie powiedział,że przeprowadzka do nowego domu nie może się obyć bez porządnej parapetówki,a Luke dodał,że możemy do tego dołączyć pożegnanie Hazel,która już za dwa dni wylatuje do Nowego Jorku.
-Po długich negocjacjach z moimi własnymi myślami stwierdziłam,że ten dom i tak kiedyś przestanie być idealnie perfekcyjny,więc może stać się to prędzej niż później.Zgadzam się.-wzruszyłam ramionami.-Ale Hazel na pewno nie będzie chciała imprezować w przeddzień wyjazdu,więc musielibyśmy się zorganizować już dzisiaj...
-W czym problem?
-Nie ma żadnego problemu.Nic się nie przejmuj,zorganizuję taką imprezę jakich mało!-zawołał Harry,który odebrał telefon zamiast Nialla.Jak tylko się dowiedział,że coś szykuję,to sam się wprosił i coś mi się zdaje,że na nim jednym się nie skończy.
-Wiesz,ja nie mam zbyt wielu znajomych,przynajmniej nie na tyle bliskich żeby zapraszać ich na oblewanie mojej przeprowadzki.Jesteś pewien,że mogę zostawić kwestię gości na twojej głowie i obiecujesz z niczym nie przesadzić?-dopytałam,a w jego głosie usłyszałam stuprocentową pewność.-No dobrze,w takim razie zaczniemy około 20,muszę jeszcze zrobić zakupy i tak dalej.Przypomnij mi jeszcze raz,dlaczego to ty masz telefon Nialla?
-Pojechał na spotkanie z Audrey i chyba nie chciał żeby ktoś mu przeszkadzał,więc go zostawił.-wyjaśnił spokojnie.
-Aha,i żadnej Audrey w moim domu!-wolałam dodać,zanim choćby pomyślał o tym żeby ją zaprosić.
-Spokojna głowa,w życiu bym Ci tego nie zrobił,znasz mnie przecież!
-No faktycznie,widzieliśmy się dwa razy na krzyż.-parsknęłam ironicznym śmiechem i dosłownie wręcz widziałam w myślach,jak Harry wzrusza ramionami.-W takim razie do zobaczenia.
-Będę wcześniej i pomogę w przygotowaniach.-zapewnił i rozłączył się.Schowałam telefon do torebki i podeszłam do Alexa.
-Goście załatwieni,lista zakupów zrobiona,możemy jechać!-klasnęłam w dłonie.
*
-O nie...Gdzie jest mój telefon?-spytałam samą siebie i obładowana zakupami wyciągnęłam go dwoma wolnymi palcami z kieszeni i przyłożyłam sobie do ucha,wykręcając wcześniej numer Luke'a.-Houston,mamy problem.Przecież nie mam głośników!
-Dobra,coś załatwię.-powiedział i rozłączył się.Ja tymczasem weszłam do kuchni i zaczęłam rozpakowywać wszystko z reklamówek,a było tego całkiem sporo.Usłyszałam jak Alex wchodzi z kimś do domu i odwróciłam się na znajomy głos.
-Cześć,Ashley.Cudowny ten domek!
-Cześć,Harry.Czuj się jak u siebie,jak Ci poszło?-Lokowaty podszedł do mnie i zaczął oglądać to,co kupiłam.
-Goście zaproszeni,będą tu o 20.Na co się teraz przydam?-Nie czekając na odpowiedź poszedł pozwiedzać cały dom.Kiedy już wszystko wypakowałam,odstąpiłam kuchnię Alexowi,który dostał kulinarnego natchnienia i zechciał przygotować coś dobrego na obiad.Razem z Harrym przyglądaliśmy się mu i z utęsknieniem wyczekiwaliśmy kiedy skończy,a ten przepiękny zapach tylko pobudzał nasz apetyt.W efekcie Alex zapodał nam coś co...pięknie wyglądało,ale nie bardzo wiedziałam jak to nazwać.
-Co to jest?-Pochyliłam się nad talerzem.
-Piadina,robi się ją w północnych Włoszech.To takie coś jak naleśnik,a w środku jest farsz: sos pomidorowy,ser mozzarella,rukola i wieprzowina.
-Gdzie nauczyłeś się tak gotować?-zapytał Harry,który po zjedzeniu połowy był pod wielkim wrażeniem.
-Zacząłem eksperymentować jak wyprowadziłem się z domu.-wzruszył ramionami.Trzeba przyznać,że Alex ma do tego smykałkę i to bardzo bardzo dobrą.Prawie gdy skończyliśmy jeść,rozległ się dzwonek do drzwi.Moim oczom ukazał się chodzący głośnik,a za nim jeszcze jeden,iii jeszcze jeden...Stałam w przedpokoju i przyglądałam się jak chlopcy z 5SOS męczą się z wielkimi głośnikami,co nie spodobało się Muffinowi i od razu na nich naskoczył.
Dziwnie czułam się będąc w domu z samymi facetami i już po dziesięciu minutach miałam ich serdecznie dosyć,potrzebowałam chwili dla siebie.
-Ashton,to jedzenie jest na potem.-upomniałam go,przechodząc obok kuchni.-Harry,a ty zostaw Muffina w spokoju bo nieodwołalnie znienawidzi Cię na zawsze!-ostrzegłam bruneta,który łapał kota za ogon i cieszył się z jego reakcji.Luke,Michael i Alex grali w jakieś gry,a Calum podłączył głośniki i puszczał jakieś mocne bity.Wywróciłam oczami i weszłam do łazienki,gdzie zanurzyłam się w gorącej kąpieli.Wyciągnęłam się w dużej wannie i pragnęłam się całkowicie zrelaksować,jednak było to niemożliwe ze względu na odgłosy dochodzące zza ścian.Minęło zaledwie piętnaście minut,a już ktoś pukał mi do drzwi.
-Ashley,proszę...
-Nie ma mowy,dopiero weszłam.
-Ale ja muszę...
-Nic mnie to nie obchodzi,Michael.-przewróciłam kolejną stronę katalogu,który oglądałam.Chłopak jęczał jeszcze chwilę pod drzwiami,ale w końcu zrezygnowany sobie poszedł.
Jak tylko wyszłam z wanny,owinęłam się w ręcznik i obmyślałam plan,jak szybko i niezauważalnie dostać się na górę.Nie pomyślałam wcześniej o tym żeby zabrać ubrania,a te,które miałam przed chwilą wrzuciłam już do prania.Sądząc po tym,że muzyka trochę ucichła,pewnie wszyscy zajęli się oglądaniem jakiegoś filmu i nie spostrzegą się jak przemykam obok salonu na schody.Dodałam sobie otuchy i wyszłam.
-Michael!!-wrzasnęłam i podskoczyłam wystraszona.Czerwonowłosy stał tuż obok drzwi oparty o ścianę,a ja o mało co nie dostałam zawału jak go zobaczyłam.
-Ashley,ja....nie wiem co powiedzieć...-spojrzał po mnie od stóp do głów a ja poczułam jak się czerwienię.Ashton wychylił głowę zza ściany,a ja posłałam mu zabójcze spojrzenie.
-Michael,przestań się na nią gapić w ten sposób!-prosto z salonu nadszedł Luke,a ja odetchnęłam z ulgą i podeszłam do niego starając się robić maleńkie kroki.-No już już,koniec widowiska!-klasnął w dłonie i zerknął na mnie wymownie.-Jeśli chciałaś wzbudzić we mnie zazdrość to Ci się udało.
-Nie zabrałam ubrań.-wyjaśniłam szybko.
-Michael.Do kibla.Już!-rozkazał mu Luke,a chłopak pokiwał głową i nie patrząc gdzie idzie,uderzył się we framugę.Zaczekaliśmy aż zamknie drzwi i wybuchnęliśmy śmiechem.-Normalnie w trasie ogląda dziewczyny tylko ze sceny,rzadko kiedy któraś paraduje mu pod nosem w samym ręczniku.-objął mnie w pasie.
-Rzadko...a więc jednak się zdarzało?-uniosłam brew do góry.
-Zmykaj już się przebrać.
-Luke...
-Też Cię kocham.-puścił do mnie oczko.
-Odpowiedz mi!-zawołałam,wchodząc powoli po schodach.Ten tylko uśmiechnął się zawadiacko i posłał mi całusa.
Chodziłam po domu mijając ludzi,których nigdy wcześniej nie widziałam na oczy i zastanawiałam się skąd Harry potrafił zwerbować ich aż tylu w ciągu,zaledwie,kilku godzin.Co najlepsze,oni wszyscy uśmiechali się do mnie i rozmawiali ze mną tak jakbyśmy byli starymi kumplami.Co po chwila sprawdzałam stan pomieszczeń,mebli etc.bo jakoś nie potrafiłam im wszystkim zaufać.
-Wyluzuj się wreszcie,to twoja impreza!-Louis Tomlinson złapał mnie za rękę i poprowadził do kuchni,gdzie złapał za wódkę i nalał mi do pełna,zanim zdążyłam zawołać: "lej pół!".
-Lou,ja nie...
-Daj spokój,musisz się rozerwać.-przerwał mi w pół zdania.Okej.Wypiję jednego mocniejszego,ale obiecuję sobie,że potem przystanę tylko na samym piwie.Rozglądnęłam się czy nikt mnie nie widzi i wypiłam kieliszek do dna.-Zuch dziewczynka.Jeszcze jednego?
-Ooo nie nie nie.-pokręciłam głową i uciekłam mu żeby nie zaczął protestować.
-...bo wiesz,to nie jest tak,że ja jestem zbyt wybredna,czekam na księcia na białym rumaku,czy coś.Ja zwyczajnie nie chcę trwonić czasu na jakichś palantów,którym mózg zastępują bicepsy,a ich szacunek...-Brunetka,musiała być jakoś w moim wieku,spojrzała na mnie kiedy przechodziłam obok kanapy na której siedziała razem z Harrym.-...mieści się w łyżeczce od herbaty.-Lokowaty pokiwał głową ze zrozumieniem,ale tak na prawdę poznałam po nim,że prawie nic nie zrozumiał,bo wpatrywał się w nią kompletnie jej nie słuchając.On także podniósł na mnie wzrok.
-Wy się chyba jeszcze nie znacie...-wstał i odgarnął włosy z czoła.
-A wy się znacie?-moje pytanie zawisło w powietrzu,a Harry zachichotał nerwowo i posłał mi zabójcze spojrzenie.
-Teraz już tak.Noel,to jest Ashley,gospodyni tego domu i imprezy.Ashley,to jest Noel,kuzynka naszej fryzjerki Lou.-przedstawił nas i podałyśmy sobie ręce.
-Miło mi.Może się do nas dosiądziesz?-zaproponowała,a ja odparłam,że z chęcią i zajęłam miejsce obok niej.
-Podobała mi się twoja teoria.Mam na myśli to,że nie ma co tracić czasu na jakichś czubków bez mózgu.-dodałam szybko,kiedy nie zrozumiała o co mi chodzi.
-Dziękuję bardzo!-uśmiechnęła się i podała mi piwo owocowe.-Już Cię lubię.Wiesz,ostatnio jestem bardzo cięta na facetów i coraz bardziej zaczynam popierać feministyczne poglądy.Nie patrz tak na mnie,Harry,to tyczy się też Ciebie!-zawołała w jego kierunku.
-Ale my znamy się dopiero od dziesięciu minut!-próbował się bronić.
-Nie ważne,jesteś facetem.A wy wszyscy jesteście tacy sami.-uniosła wysoko głowę i puściła do mnie oczko.-Czym się zajmujesz,Ashley?
-Ogółem zajmuję się tańcem,ale aktualnie sprawy zdrowotne zmusiły mnie do małego urlopu.-przyznałam z bólem,a ona pokiwała współczująco głową.-A ty?
-Ogółem to piszę książkę,ale aktualnie straciłam natchnienie.-opadła na poduszki i westchnęła głośno.-Sama już nie wiem gdzie mam go szukać.
-Nie jestem w tym jakimś ekspertem,ale myślę,że wena sama wróci jak nie będziesz się tego spodziewała,musisz tylko uzbroić się w cierpliwość.Ja tak mam przy tańcu,kiedy muszę wymyślić jakiś układ,a mam kompletną pustkę w głowie...po prostu czekam i oddaję się muzyce.
-Mhm,chyba nie mam innego wyjścia...
-Harry,widziałeś gdzieś Nialla?-zmieniłam temat,bo przypomniałam sobie,że jeszcze go tu nie widziałam.-Wszędzie go szukałam,ale nigdzie go nie ma.
-Zdaje się,że jeszcze go tu nie było.Ale mam pomysł...może idź i do niego zadzwoń?-Spojrzałam na chłopaka i między wierszami wyczytałam,że próbuje się mnie pozbyć.
-Że też ja na to sama nie wpadłam!-zawołałam z udawanym zdumieniem i wstałam,uśmiechając się na odchodnym do Noel.Prawie wyszłam na zewnątrz i miałam wyciągnąć telefon,kiedy czyjeś ręce spoczęły na moich biodrach i pociągnęły mnie w kierunku schodków na tarasie.
-Mmm,pachniesz tak pięknie...-Luke wsunął swoją głowę w zagłębie mojej szyi,kiedy usiedliśmy.
-Obiecałeś mi,że się nie upijesz i pomożesz mi to wszystko ogarnąć...
-I ogarniemy to,nie martw się.Wcale się nie upiłem.-zaczął błądzić ustami po mojej szyi,a ja byłam zła na siebie,że tak mi się to podoba i nie jestem w stanie być w tej chwili poważna.-Jestem tylko troszkę podchmielony.
Spojrzałam w ciemne niebo zasypane migoczącymi gwiazdami.Uśmiechałam się do nich,kiedy Luke mnie całował,a jemu wyraźnie nie podobało się to,że nie zwracam na niego uwagi.
-Nad czym tak myślisz?-oderwał się ode mnie.
-Tak sobie myślę...-oparłam się na łokciach o schodki.-Teoria kontra praktyka.Teoretycznie...jesteś dupkiem,że mnie nie posłuchałeś,ale praktycznie...
-Och,w praktyce jestem o wiele wiele lepszy,zaraz Ci to udowodnię...-uchwycił moją twarz w swoje dłonie,a ja uśmiechnęłam się szeroko,kiedy położył mnie na trawie i pochylił się nade mną aby mnie pocałować.
-Ekhm ekhm...-za nami rozległo się głośne chrząknięcie i niechętnie oderwaliśmy się od siebie.To Louis opierał się o drzwi tarasowe i wymachiwał w ręce kluczykami.-Przepraszam,że wam przeszkadzam tę romantyczną chwilę,ale już prawie skończyły nam się zapasy,jeśli wiecie co mam na myśli...
Wsparłam się na łokciu i popatrzyłam na niego.
-Niall właśnie przyjechał i pojedzie do sklepu,ale mówi żeby ktoś z nim jechał.Sądzę,że najlepiej będzie jak to będziesz ty,Ashley.-na jego słowa pokiwałam głową i wstając,wsparłam się na Luke'u.
-Dlaczego ty i on?-mruknął Luke.-Ja pojadę!
-Z ciebie nie będzie żadnego pożytku.-zachichotałam i zmierzwiłam mu włosy.-Dopilnuj żeby nikt nie wysadził mi domu.
Luke zawlókł się za mną na przód domu,gdzie Niall opierał się o samochód Harry'ego.Podałam mu kluczyki,które dał mi Louis.
-Luke,przecież za chwilę wrócimy,wracaj do środka.
-Dlaczego akurat wasza dwójka musi jechać?-skrzyżował ręce na piersi i uniósł brew.
-Ojejku no nie wiem,tak się złożyło,o co Ci chodzi? Niall jako jedyny nic nie pił,a ja to wszystko zorganizowałam.Zaraz będziemy z powrotem,okej?-uśmiechnęłam się do niego,a on z westchnieniem pokiwał głową.Pocałował mnie,ku mojemu zdziwieniu,trochę dłużej niż zwykle,a kiedy się ode mnie oderwał,zmierzył wzrokiem Nialla.Blondyn beznamiętnie patrzył w niebo i czekał aż wejdę do samochodu.
-Niall,wszystko w porządku?-podbiegłam do niego w supermarkecie.Przez całą drogę prawie w ogóle się nie odzywał,odpowiadał tylko krótko i zwięźle na moje wymuszone pytania.
-Oczywiście,dlaczego miałoby nie być?-Nawet teraz posilił się o chłodny ton głosu.Zabrał wózek i skierował się do stoiska z alkoholem.
-Mam wrażenie,że coś się stało.Dziwnie się zachowujesz.
-Wydaje Ci się,-uciął krótko i widziałam,że nie zamierza ze mną o tym dyskutować.Westchnęłam i zaczęłam wrzucać do wózka piwo,kiedy on poszedł po coś mocniejszego.
Gdy zaparkował z powrotem pod domem,grupka osób siedziała na ganku,wśród nich zobaczyłam czerwoną czuprynę Michaela,który właśnie zmierzał w naszym kierunku.
-Znalazłaś może ostatnio jakąś kartkę na górze?-zapytał,jak wysiadałam już z auta.Zmrużyłam brwi w zastanowieniu.
-Ta twoja kumpela leży u Ciebie w sypialni i mówi żebyś do niej przyszła.Źle się czuje.-wtrącił się Michael,podchodząc do auta.Otworzył tylne drzwi i zaczął wyciągać zakupy.
-Która kumpela?
-Nie wiem jak jej jest...ale to chyba ta co się wyprowadza?-zapytał jakby sam siebie i wzruszył ramionami.Napotkałam wzrok Nialla i nie chciałam odchodzić właśnie teraz,kiedy zaczął ze mną rozmawiać.
-Leć do niej.-blondyn kiwnął głową w stronę domu,a ja zawahałam się przez chwilę.
-Później porozmawiamy,okej?-nie czekałam na jego odpowiedź,tylko weszłam do środka i od razu skierowałam się na górę do sypialni.Hazel leżała na moim łóżku zakopana w białą pościel.
Dziwnie czułam się będąc w domu z samymi facetami i już po dziesięciu minutach miałam ich serdecznie dosyć,potrzebowałam chwili dla siebie.
-Ashton,to jedzenie jest na potem.-upomniałam go,przechodząc obok kuchni.-Harry,a ty zostaw Muffina w spokoju bo nieodwołalnie znienawidzi Cię na zawsze!-ostrzegłam bruneta,który łapał kota za ogon i cieszył się z jego reakcji.Luke,Michael i Alex grali w jakieś gry,a Calum podłączył głośniki i puszczał jakieś mocne bity.Wywróciłam oczami i weszłam do łazienki,gdzie zanurzyłam się w gorącej kąpieli.Wyciągnęłam się w dużej wannie i pragnęłam się całkowicie zrelaksować,jednak było to niemożliwe ze względu na odgłosy dochodzące zza ścian.Minęło zaledwie piętnaście minut,a już ktoś pukał mi do drzwi.
-Ashley,proszę...
-Nie ma mowy,dopiero weszłam.
-Ale ja muszę...
-Nic mnie to nie obchodzi,Michael.-przewróciłam kolejną stronę katalogu,który oglądałam.Chłopak jęczał jeszcze chwilę pod drzwiami,ale w końcu zrezygnowany sobie poszedł.
Jak tylko wyszłam z wanny,owinęłam się w ręcznik i obmyślałam plan,jak szybko i niezauważalnie dostać się na górę.Nie pomyślałam wcześniej o tym żeby zabrać ubrania,a te,które miałam przed chwilą wrzuciłam już do prania.Sądząc po tym,że muzyka trochę ucichła,pewnie wszyscy zajęli się oglądaniem jakiegoś filmu i nie spostrzegą się jak przemykam obok salonu na schody.Dodałam sobie otuchy i wyszłam.
-Michael!!-wrzasnęłam i podskoczyłam wystraszona.Czerwonowłosy stał tuż obok drzwi oparty o ścianę,a ja o mało co nie dostałam zawału jak go zobaczyłam.
-Ashley,ja....nie wiem co powiedzieć...-spojrzał po mnie od stóp do głów a ja poczułam jak się czerwienię.Ashton wychylił głowę zza ściany,a ja posłałam mu zabójcze spojrzenie.
-Michael,przestań się na nią gapić w ten sposób!-prosto z salonu nadszedł Luke,a ja odetchnęłam z ulgą i podeszłam do niego starając się robić maleńkie kroki.-No już już,koniec widowiska!-klasnął w dłonie i zerknął na mnie wymownie.-Jeśli chciałaś wzbudzić we mnie zazdrość to Ci się udało.
-Nie zabrałam ubrań.-wyjaśniłam szybko.
-Michael.Do kibla.Już!-rozkazał mu Luke,a chłopak pokiwał głową i nie patrząc gdzie idzie,uderzył się we framugę.Zaczekaliśmy aż zamknie drzwi i wybuchnęliśmy śmiechem.-Normalnie w trasie ogląda dziewczyny tylko ze sceny,rzadko kiedy któraś paraduje mu pod nosem w samym ręczniku.-objął mnie w pasie.
-Rzadko...a więc jednak się zdarzało?-uniosłam brew do góry.
-Zmykaj już się przebrać.
-Luke...
-Też Cię kocham.-puścił do mnie oczko.
-Odpowiedz mi!-zawołałam,wchodząc powoli po schodach.Ten tylko uśmiechnął się zawadiacko i posłał mi całusa.
*
Chodziłam po domu mijając ludzi,których nigdy wcześniej nie widziałam na oczy i zastanawiałam się skąd Harry potrafił zwerbować ich aż tylu w ciągu,zaledwie,kilku godzin.Co najlepsze,oni wszyscy uśmiechali się do mnie i rozmawiali ze mną tak jakbyśmy byli starymi kumplami.Co po chwila sprawdzałam stan pomieszczeń,mebli etc.bo jakoś nie potrafiłam im wszystkim zaufać.
-Wyluzuj się wreszcie,to twoja impreza!-Louis Tomlinson złapał mnie za rękę i poprowadził do kuchni,gdzie złapał za wódkę i nalał mi do pełna,zanim zdążyłam zawołać: "lej pół!".
-Lou,ja nie...
-Daj spokój,musisz się rozerwać.-przerwał mi w pół zdania.Okej.Wypiję jednego mocniejszego,ale obiecuję sobie,że potem przystanę tylko na samym piwie.Rozglądnęłam się czy nikt mnie nie widzi i wypiłam kieliszek do dna.-Zuch dziewczynka.Jeszcze jednego?
-Ooo nie nie nie.-pokręciłam głową i uciekłam mu żeby nie zaczął protestować.
-...bo wiesz,to nie jest tak,że ja jestem zbyt wybredna,czekam na księcia na białym rumaku,czy coś.Ja zwyczajnie nie chcę trwonić czasu na jakichś palantów,którym mózg zastępują bicepsy,a ich szacunek...-Brunetka,musiała być jakoś w moim wieku,spojrzała na mnie kiedy przechodziłam obok kanapy na której siedziała razem z Harrym.-...mieści się w łyżeczce od herbaty.-Lokowaty pokiwał głową ze zrozumieniem,ale tak na prawdę poznałam po nim,że prawie nic nie zrozumiał,bo wpatrywał się w nią kompletnie jej nie słuchając.On także podniósł na mnie wzrok.
-Wy się chyba jeszcze nie znacie...-wstał i odgarnął włosy z czoła.
-A wy się znacie?-moje pytanie zawisło w powietrzu,a Harry zachichotał nerwowo i posłał mi zabójcze spojrzenie.
-Teraz już tak.Noel,to jest Ashley,gospodyni tego domu i imprezy.Ashley,to jest Noel,kuzynka naszej fryzjerki Lou.-przedstawił nas i podałyśmy sobie ręce.
-Miło mi.Może się do nas dosiądziesz?-zaproponowała,a ja odparłam,że z chęcią i zajęłam miejsce obok niej.
-Podobała mi się twoja teoria.Mam na myśli to,że nie ma co tracić czasu na jakichś czubków bez mózgu.-dodałam szybko,kiedy nie zrozumiała o co mi chodzi.
Noel |
-Ale my znamy się dopiero od dziesięciu minut!-próbował się bronić.
-Nie ważne,jesteś facetem.A wy wszyscy jesteście tacy sami.-uniosła wysoko głowę i puściła do mnie oczko.-Czym się zajmujesz,Ashley?
-Ogółem zajmuję się tańcem,ale aktualnie sprawy zdrowotne zmusiły mnie do małego urlopu.-przyznałam z bólem,a ona pokiwała współczująco głową.-A ty?
-Ogółem to piszę książkę,ale aktualnie straciłam natchnienie.-opadła na poduszki i westchnęła głośno.-Sama już nie wiem gdzie mam go szukać.
-Nie jestem w tym jakimś ekspertem,ale myślę,że wena sama wróci jak nie będziesz się tego spodziewała,musisz tylko uzbroić się w cierpliwość.Ja tak mam przy tańcu,kiedy muszę wymyślić jakiś układ,a mam kompletną pustkę w głowie...po prostu czekam i oddaję się muzyce.
-Mhm,chyba nie mam innego wyjścia...
-Harry,widziałeś gdzieś Nialla?-zmieniłam temat,bo przypomniałam sobie,że jeszcze go tu nie widziałam.-Wszędzie go szukałam,ale nigdzie go nie ma.
-Zdaje się,że jeszcze go tu nie było.Ale mam pomysł...może idź i do niego zadzwoń?-Spojrzałam na chłopaka i między wierszami wyczytałam,że próbuje się mnie pozbyć.
-Że też ja na to sama nie wpadłam!-zawołałam z udawanym zdumieniem i wstałam,uśmiechając się na odchodnym do Noel.Prawie wyszłam na zewnątrz i miałam wyciągnąć telefon,kiedy czyjeś ręce spoczęły na moich biodrach i pociągnęły mnie w kierunku schodków na tarasie.
-Mmm,pachniesz tak pięknie...-Luke wsunął swoją głowę w zagłębie mojej szyi,kiedy usiedliśmy.
-Obiecałeś mi,że się nie upijesz i pomożesz mi to wszystko ogarnąć...
-I ogarniemy to,nie martw się.Wcale się nie upiłem.-zaczął błądzić ustami po mojej szyi,a ja byłam zła na siebie,że tak mi się to podoba i nie jestem w stanie być w tej chwili poważna.-Jestem tylko troszkę podchmielony.
Spojrzałam w ciemne niebo zasypane migoczącymi gwiazdami.Uśmiechałam się do nich,kiedy Luke mnie całował,a jemu wyraźnie nie podobało się to,że nie zwracam na niego uwagi.
-Nad czym tak myślisz?-oderwał się ode mnie.
-Tak sobie myślę...-oparłam się na łokciach o schodki.-Teoria kontra praktyka.Teoretycznie...jesteś dupkiem,że mnie nie posłuchałeś,ale praktycznie...
-Och,w praktyce jestem o wiele wiele lepszy,zaraz Ci to udowodnię...-uchwycił moją twarz w swoje dłonie,a ja uśmiechnęłam się szeroko,kiedy położył mnie na trawie i pochylił się nade mną aby mnie pocałować.
-Ekhm ekhm...-za nami rozległo się głośne chrząknięcie i niechętnie oderwaliśmy się od siebie.To Louis opierał się o drzwi tarasowe i wymachiwał w ręce kluczykami.-Przepraszam,że wam przeszkadzam tę romantyczną chwilę,ale już prawie skończyły nam się zapasy,jeśli wiecie co mam na myśli...
Wsparłam się na łokciu i popatrzyłam na niego.
-Niall właśnie przyjechał i pojedzie do sklepu,ale mówi żeby ktoś z nim jechał.Sądzę,że najlepiej będzie jak to będziesz ty,Ashley.-na jego słowa pokiwałam głową i wstając,wsparłam się na Luke'u.
-Dlaczego ty i on?-mruknął Luke.-Ja pojadę!
-Z ciebie nie będzie żadnego pożytku.-zachichotałam i zmierzwiłam mu włosy.-Dopilnuj żeby nikt nie wysadził mi domu.
Luke zawlókł się za mną na przód domu,gdzie Niall opierał się o samochód Harry'ego.Podałam mu kluczyki,które dał mi Louis.
-Luke,przecież za chwilę wrócimy,wracaj do środka.
-Dlaczego akurat wasza dwójka musi jechać?-skrzyżował ręce na piersi i uniósł brew.
-Ojejku no nie wiem,tak się złożyło,o co Ci chodzi? Niall jako jedyny nic nie pił,a ja to wszystko zorganizowałam.Zaraz będziemy z powrotem,okej?-uśmiechnęłam się do niego,a on z westchnieniem pokiwał głową.Pocałował mnie,ku mojemu zdziwieniu,trochę dłużej niż zwykle,a kiedy się ode mnie oderwał,zmierzył wzrokiem Nialla.Blondyn beznamiętnie patrzył w niebo i czekał aż wejdę do samochodu.
-Niall,wszystko w porządku?-podbiegłam do niego w supermarkecie.Przez całą drogę prawie w ogóle się nie odzywał,odpowiadał tylko krótko i zwięźle na moje wymuszone pytania.
-Oczywiście,dlaczego miałoby nie być?-Nawet teraz posilił się o chłodny ton głosu.Zabrał wózek i skierował się do stoiska z alkoholem.
-Mam wrażenie,że coś się stało.Dziwnie się zachowujesz.
-Wydaje Ci się,-uciął krótko i widziałam,że nie zamierza ze mną o tym dyskutować.Westchnęłam i zaczęłam wrzucać do wózka piwo,kiedy on poszedł po coś mocniejszego.
Gdy zaparkował z powrotem pod domem,grupka osób siedziała na ganku,wśród nich zobaczyłam czerwoną czuprynę Michaela,który właśnie zmierzał w naszym kierunku.
-Znalazłaś może ostatnio jakąś kartkę na górze?-zapytał,jak wysiadałam już z auta.Zmrużyłam brwi w zastanowieniu.
-Ta twoja kumpela leży u Ciebie w sypialni i mówi żebyś do niej przyszła.Źle się czuje.-wtrącił się Michael,podchodząc do auta.Otworzył tylne drzwi i zaczął wyciągać zakupy.
-Która kumpela?
-Nie wiem jak jej jest...ale to chyba ta co się wyprowadza?-zapytał jakby sam siebie i wzruszył ramionami.Napotkałam wzrok Nialla i nie chciałam odchodzić właśnie teraz,kiedy zaczął ze mną rozmawiać.
-Leć do niej.-blondyn kiwnął głową w stronę domu,a ja zawahałam się przez chwilę.
-Później porozmawiamy,okej?-nie czekałam na jego odpowiedź,tylko weszłam do środka i od razu skierowałam się na górę do sypialni.Hazel leżała na moim łóżku zakopana w białą pościel.
super rozdział ;D x
OdpowiedzUsuńBiedny Niall :'( Rozdział świetny :3 Dzięęki, że z nami jesteś i że piszesz ;)
OdpowiedzUsuńOjeju ojeju, nowy rozdział. Jak bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuńTak mi szkoda Nialla, że nie masz pojęcia. KURDE, ŻE TEN LUKE MUSIAŁ ZNALEŹĆ TĘ KARTKĘ. Niall i Ashley mają być razem i koniec kropka. Shippuję ich. Ashiall forever, albo Niashley, wybierz sobie! HAHAHA. Harry mnie rozwala w tym rozdziale i nie mam pojęcia dlaczego. No i Noel wydaje się być fajną dziewczyną. Mam nadzieję, że pojawi się także w jakimś innym rozdziale. I mój Louis w końcu się pojawił, mmm. JEGO TEŻ CHCĘ WIĘCEJ XDDD No i ciekawe co z Hazel. LUDZIE, KOMENTUJEMY, BO JA CHCĘ NOWY ROZDZIAŁ I TO JUŻ! Całuski, Weronika z believe-in-the-spirit-ff.blogspot.com
Nie chcę powtarzać tego co dziewczyna wyżej więc oczekuje następnych <3
OdpowiedzUsuń/Nikita
Ooo Niall smutno mi. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńDobrze mi się czytało! Szkoda mi tego Nialla, ale mam nadzieję, że Luke już nie rozwali tego co jest między Niallem a Ashley. Trzymam za to kciuki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam mocno, podsyłam worek weny ;*
http://voice-destination-magical2.blogspot.com
Przepraszam, że piszę tutaj, ale nie mam pojęcia gdzie mam Cię poinformować o nowym rozdziale.
UsuńWedle Twojego życzenia ogłaszam: pojawił się nowy rozdział.
Przepraszam za problemy.
http://voice-destination-magical2.blogspot.com/2015/04/3-pierwszy-dzien-w-szkole.html
Cudo! Błagam niech ona sie dowie o tej kartce, bo zwariuje!
OdpowiedzUsuńCudo i z niwu 8 komentarz więc czekam na next
OdpowiedzUsuńCudowny <3 Świetny <3 Boski <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńNiall ;(
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam, Cynical Caroline.
save-me-ff.blogspot.com - zapraszam do mnie.