niedziela, 31 sierpnia 2014

5.

"Posłuchaj. Żyj...bądź szczęśliwa...uśmiechaj się...kto wie? Jutra może nie być."

-Wiem,że nie zwierzamy się sobie nawzajem,ale czemu nie wspomniałaś mi,że go znasz?!-Hazel była nadal wstrząśnięta,nawet kiedy Niall zniknął już z zasięgu naszego wzroku.To były jej pierwsze słowa od dłuższego czasu,wcześniej ją po prostu...zatkało.
-Bo...w zasadzie to ja go nie znam.Dotrzymał mi towarzystwa na imprezie zorganizowanej przez moją mamę,nie sądziłam,że go jeszcze kiedykolwiek spotkam.-to zdanie powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.Na prawdę wątpiłam,że ponownie go zobaczę,i jeśli mam być szczera przed samą sobą to ta świadomość wtedy mnie trochę smuciła.
Hazel
-Ale spotkałaś.I czuję,że to nie był zwykły zbieg okoliczności,to było...przeznaczenie.Hej,czy on przypadkiem nie wspomniał o jakimś ogrodzie? Upiliście się?-uniosła brew zainteresowana.Wyglądało na to,że tyle było z naszych dzisiejszych ćwiczeń.Usiadłam obok niej na kocu.
-Tak jakby.
Hazel przeszyła mnie swoim wzrokiem Bazyliszka.
-No dobra,upiliśmy się.Wyrzuciliśmy w krzaki swoje buty,goniliśmy boso po mokrej trawie,nurkowaliśmy w fontannie i ciągle śmialiśmy się jak popieprzeni.-Na wspomnienie tych chwil uśmiechnęłam się mimowolnie pod nosem.Hazel nie była w stanie wydobyć z siebie ani słowa,stać było ją jedynie na otwarcie ust i gapieniu się na mnie przez kolejne pięć minut.
-Niall Horan.-szepnęła,wyrywając się z transu.-Będę opowiadać o tym moim dzieciom.

*

Wieczorem wyłożyłam się wygodnie w hamaku na balkonie i wyciągnęłam mój pamiętnik.Zapaliłam kilka zapachowych świec,a następnie uniosłam głowę do góry.Niebo tego wieczoru było takie piękne! Setki,a raczej tysiące gwiazd migotało na pełnej tajemnic,ciemnej poświacie.Wiał delikatny,letni wietrzyk,a uliczny hałas przygłuszało podzwanianie świerszczy.Upiłam łyk gorącej czekolady i zaczęłam pisać.

20 czerwca 2014
Uwielbiam przesiadywać na plaży,ostatnimi czasy chyba nawet o tym zapomniałam.Wpatrywanie się w horyzont oceanu,miejsce gdzie woda i niebo zlewają się w jedność,daje mi nadzieję na lepsze jutro.Ale dobrze wiem,że nie powinnam zadręczać się tym co mnie czeka,muszę żyć tu i teraz.To pozwala mi bardziej docenić wszystko co mnie otacza.Kiedy pomyślę o tym,że mogę pewne rzeczy widzieć lub słyszeć po raz ostatni,wkładam we wszystko więcej serca.
Szkoda,że to nie przekłada się na stosunki z moją rodziną.Mama nie zadzwoniła do mnie po ostatnim spotkaniu,zapewne jak zwykle była bardzo zajęta.
Mam ochotę obejrzeć jakiś dobry film,ale zupełnie nie wiem na co się zdecydować...komedia,czy może dramat...
Przerwałam pisanie,bo właśnie dostałam smsa.Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
~ Rodzinne Rewolucje
~ Słucham? - odpisałam,zdziwiona.Nie znałam nadawcy tej wiadomości.Na szczęście odpowiedź przyszła błyskawicznie.
~ Komedia,którą właśnie puszczają w kinie.Wybierzemy się?  Niall.
Zmarszczka zdziwienia zniknęła z mojego czoła,a zamiast niej na mojej twarzy wymalował się lekki uśmiech.
~ A dlaczego myślisz,że wolę się pośmiać niż na przykład...popłakać?
~ Życie jest za krótkie żeby się smucić,lepiej się pośmiać.To co będzie z tym kinem?
~ No dobrze,niech będzie.
~ Świetnie,gdzie mam po Ciebie podjechać?
Czytając to pytanie zamarłam.On chciał się spotkać teraz? Tak...teraz teraz? Zdziwiona spytałam go czy aby na pewno się nie pomylił,ale on zamiast tego odpisał,że jeśli będę się tak guzdrać,to spóźnimy się na film.Przez chwilę wpatrywałam się tępo w niebo,zastanawiając co teraz zrobić,ale ostatecznie...Raz się żyje!
Wystukałam mu swój adres i jak oparzona pobiegłam ściągnąć moją piżamę i ubrać się w normalne ciuchy.Dobrze,że nie zmyłam wcześniej makijażu,bo nie musiałam go teraz robić na nowo.Już byłam gotowa do wyjścia,ale zanim wybiegłam z domu,wróciłam się na balkon.Chwyciłam w ręce mój pamiętnik,który leżał w hamaku obok Muffina i dopisałam:
Wybiorę jednak komedię.Bo..."życie jest za krótkie żeby się smucić,lepiej się pośmiać." 

*
-Nie wierzę,że to zrobiliśmy.-wyznałam Niallowi zaraz po wyjściu z kina.Zmierzaliśmy właśnie przed siebie żywą,głośną i wciąż zatłoczoną ulicą.Blondyn spojrzał na mnie wymownie.
-O mój Boże,Ashley,przecież między nami do niczego nie doszło!-zachichotał,wciąż dojadając nasz wspólny,wielki popcorn.-Byliśmy tylko w kinie,najnormalniejsza rzecz na świecie.Uwielbiam taką normalność.-rozmarzył się.
-To był najbardziej spontaniczny wypad do kina w moim życiu.Jeszcze nigdy nie byłam na filmie bez wcześniejszej rezerwacji biletu.-objęłam się rękami,bo wieczór robił się coraz chłodniejszy.
-Czasem taki spontan jest nam jak najbardziej potrzebny.Jak Ci się podobał film?
-Rewelacja,uwielbiam Drew Barrymore,to chyba moja ulubiona aktorka.Zawsze wygląda świetnie,więc niewiele musi ze sobą robić.I to jak w tym filmie kochała swoich synów...chciałabym móc spojrzeć na swoje dzieci w ten sposób.
-Całe życie przed tobą,jeszcze będziesz miała okazję.-powiedział pewnym siebie głosem.
-Nie wiadomo co przyniesie jutro.-uśmiechnęłam się delikatnie,wpatrując się pod swoje nogi.
-Zaczekaj...-Niall nagle przystanął,złapał się za głowę i przymknął oczy,wyraźnie się nad czymś skupiając.-Dziś...już dziś podziel się swoją radością,już dziś pomódl się przez chwilę,już dziś uroń choć jedną łzę,już dziś zacznij żyć na prawdę,już dziś zacznij marzyć.Dziś...bo nigdy nie wiesz...-spojrzał na mnie.-...czy nadejdzie jutro.
-Wow.-skwitowałam,ponownie ruszając,bo tkwiąc na środku chodnika przeszkadzaliśmy przechodzącym ludziom.-Sam to wymyśliłeś?
-Nie,to Shahrukh Khan.
-Kto?-parsknęłam śmiechem.
-Shahrukh Khan,bollywoodzki aktor.Moja mama uwielbia hinduskie produkcje,oglądałem z nią czasem jakieś filmy,kiedy jeszcze mieszkałem w domu.Ten cytat wyjątkowo pozostał w mojej pamięci.
-Bardzo piękny,muszę go zapamiętać.
Szliśmy przez chwilę w milczeniu,ale Niall szybko przerwał dzielącą nas ciszę.
-Czy tobie aby przypadkiem nie jest zimno?-zapytał,a ja pokiwałam przecząco głową.
-To dobrze,bo musiałbym oddać Ci moją kurtkę.-słysząc te słowa spojrzałam na niego zdumiona,ale na jego twarzy nie dostrzegłam uśmieszku,był jak najbardziej poważny.Wzniosłam oczy ku niebu,pełnego migoczących i spoglądających na nas gwiazd.



21 czerwca 2014
Następnego ranka z niechęcią wróciłam do swojej pracy,co samą mnie zdziwiło.Taniec jest moją pasją,zazwyczaj cieszyłam się zajęciami,które mnie czekały,a teraz było inaczej.Najwyraźniej przestraszyłam się,że ból i przemęczenie znowu powrócą,kiedy będę pracowała za dwóch.Mój szef nie był zbyt wyrozumiałym człowiekiem i nie słuchał moich próśb o zmniejszenie liczby zajęć.Nie poruszył go nawet fakt mojego zdrowia,powiedział że jeśli mi się coś nie podoba,równie dobrze mogę odejść,na pewno ktoś z chęcią wpadnie na moją posadę.Miałam go powoli dość i byłabym zdolna rzucić tę robotę gdyby nie to,że potrzebowałam pieniędzy.Wynajmowałam mieszkanie za które musiałam płacić co miesiąc,a poza tym miałam mnóstwo innych wydatków,w tym leki.

Usłyszałam pukanie do drzwi,więc odłożyłam pamiętnik i zeszłam po schodach na dół.Spojrzałam przez oczko w drzwiach i zdziwiłam się na widok Nialla.
-A więc teraz jesteśmy oficjalnie przyjaciółmi?-spytałam,otwierając drzwi,a on bez słowa kiwnął głową i wgramolił mi się do środka.Zobaczyłam,że w rękach trzyma jakiś zielony notes.Gdy wychwycił moje spojrzenie,prędko schował go do kieszeni.
-Jak było w pracy?-usiadł na kanapie jak gdyby nigdy nic,i ignorując fakt,że jeszcze nigdy u mnie nie był.No bo cóż,ile my się znaliśmy? W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami i oparłam się o ścianę.Chciałam...chyba chciałam się komuś wygadać i poznać czyjąś opinię na ten temat.Ale nie chciałam mówić Niallowi o mojej chorobie,nie chciałam żeby traktował mnie inaczej i patrzył na mnie w inny sposób.Nie zniosłabym tej nagłej zmiany.
-Coś się stało?
Westchnęłam i usiadłam obok niego.
-Mam za dużo zajęć,a mój szef postawił mnie przed faktem dokonanym.Albo zostaję,na jego warunkach,albo mogę odejść i nie wracać.Nie chcę odchodzić,bo potrzebuję pieniędzy,ale też...-przerwałam,zastanawiając się jak to ująć.-Taniec jest moją wielką pasją...
-Nie chcesz żeby zamienił się w obowiązek i w coś co Cię unieszczęśliwia.-dokończył za mnie,pomagając mi ubrać w słowa to co chodziło mi po głowie.-Myślałaś o innej pracy?
-Jeszcze nad niczym nie myślałam,wiem tylko tyle,że...nie mogę tam dłużej zostać,jeśli tak ta sprawa się przedstawia.No,ale...-klasnęłam w dłonie i wstałam.-Jak mnie tu znalazłeś? Skąd wiedziałeś które drzwi?
-Zamierzałem patrzyć po tabliczkach,ale akurat spotkałem Hazel przed budynkiem,wskazała mi numer.Ooo,cześć malutka.-przywitał się z persem,który rozespany zaczął łasić się mu pod nogami.
-To jest on,Muffin.I wcale nie jest taki malutki.Napijesz się czegoś?-spytałam,a on pokiwał przecząco głową.
-Nie mamy czasu.Spóźnimy się.
Uniosłam wysoko brew w zdziwieniu.
-Niby gdzie?
-Sama zobaczysz.-poruszał zabawnie brwiami i wstał.-Idę na dół przestawić samochód,bo zdaje się,że stanąłem na środku chodnika.-przeszedł obok mnie,kompletnie ignorując fakt,że stałam na środku pokoju wciąż zaskoczona jego słowami.Zamierzałam przygotować sobie kolację,obejrzeć nowy odcinek Dawno Dawno Temu i położyć się wcześnie spać,tymczasem on zrujnował wszystkie moje pociągające plany.Zniknął za drzwiami,jednak po krótkiej chwili wrócił się,tym razem bez pukania.-Aaa i lepiej weź jakiś sweter,może trochę wiać.-dodał i zatrzasnął drzwi,pozostawiając mnie lekko osłupiałą.

6 komentarzy

  1. Cudowny rozdział <3 Niall taki spontaniczny :D
    /JustNiall

    OdpowiedzUsuń
  2. Niall nie marnuje czasu :D Ale mógł tego sms napisać później, bo zszokuje tym wszystkim niedługo Ashley.
    Niall cytuje Sharuka o.O Omg jaram się, jaram ! To jest mój ulubiony aktor bollywoodzki ! <3
    Hahaha kocham bezpośredniość Nialla haha :D
    Rozdział wspaniały ;3
    Czekam na kolejny xx
    Pozdrawiam, @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!
    Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji tutaj: http://i-just-want-to-love-someone.blogspot.com/2014/08/liebster-award-1.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa kocham Rodzinne Rewolucje, mogłam ci je podac zamiast tego czegos, czego tytułu nie pamietam! kocham rozdział kjhgfdrfghj next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to jak Naill jest taki bezpośredni, chciałabym mieć takiego kogoś kto wali prosto z mostu! Zastanawia mnie co to za choroba... ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon