niedziela, 9 listopada 2014

11.

" Będziesz czuła się porzucona i samotna. Wszystko straci sens. Uznasz,że gorzej być nie może. Ale kiedyś to się zmieni,uwierz mi. W pewnej chwili przypomnisz sobie osobę,którą byłaś. Przypomnisz sobie czego chcesz od życia. I po to sięgniesz. "

Nie wychodziłam z domu od kilku dni.Nie odezwałam się nikogo,nawet do Luke'a,który próbował dodzwonić się do mnie kilkakrotnie.Dzwoniła także Danielle,której już dawno powinnam przedstawić moją decyzję,rzecz w tym,że żadnej jeszcze nie podjęłam.Sama nie wiem dlaczego aż tak bardzo przeżywałam to,czy uprawiałam z nim seks czy nie....Może dlatego,że nie byłam taka jak te wszystkie dziewczyny? Byłam kompletnie inna i w tym momencie zżerało mnie poczucie winy.Kiedy Luke odwiózł mnie tego ranka do domu,zsiadłam z jego motocyklu i odwróciłam się ostatni raz,zanim weszłam do budynku.
-Doszło do czegoś między nami?-spytałam nieśmiało,a on jedynie uśmiechnął się figlarnie,pocałował mnie w czoło i odjechał.Bawił się ze mną,tyle że ja nie miałam nastroju do zabawy,dla mnie była to poważna sprawa.
Hazel wpuściłam do siebie tylko raz,a właściwie to weszła przez przypadek,bo zostawiłam otwarte drzwi,kiedy pukał listonosz.
-Ja już dawno mam TO za sobą,ale widzę,że dla Ciebie ma to głębsze znaczenie.-powiedziała wtedy,a ja wtuliłam się w poduszkę.-Ale...hej,głowa do góry! Przecież to nie powód do wstydu,każdy jest inny.Powinnaś z nim porozmawiać.
Ale nie zrobiłam tego,bo Luke cholernie mnie onieśmielał.Nie byłam w stanie zapytać go o to drugi raz.Moim jedynym przyjacielem stał się w tej chwili pamiętnik,to na jego kartki przelałam wszystkie swoje myśli,żale i wątpliwości i po tym wszystkim czułam się trochę lepiej.Tylko trochę.

*

* Niall *
-ŻE CO?!-wydobyłem z siebie zduszony wrzask i spadłem z hamaka,na którym się bujałem.Byłem właśnie w Mullingar,w moim rodzinnym domu.Wczoraj prosto z Nowego Jorku przyleciałem pogratulować mojemu bratu Gregowi,że zostanie tatusiem.Mama siedziała na huśtawce obok i rozwiązywała krzyżówkę.
-Co się stało?-podniosła na mnie wzrok z nad gazety.Pozbierałem się z trawy i podrapałem się po głowie.
-Nic...dostałem właśnie szokującego smsa.-odpowiedziałem wymijająco i z powrotem usiadłem w hamaku.
-Skarbie,twój telefon ładuje się w kuchni,a ty siedzisz tu z nosem w jakimś zielonym zeszycie.-spojrzała na mnie znacząco,dając mi do zrozumienia,że nie da się tak łatwo okłamać.
-Chyba muszę wracać do Los Angeles.-wstałem i zacząłem chodzić w tę i we w tę,zastanawiając się jak poukładać sprawy.
-Przecież dopiero co przyleciałeś,o co chodzi?-ona również wstała.Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czoło.
-Moja przyjaciółka nie czuje się najlepiej.Obiecuję,że niedługo znowu się pojawię.A teraz lecę zadzwonić do Paula.

-Luke,tu Niall,otwórz te drzwi!-zawołałem następnego dnia,dobijając się już od pięciu minut do jego domu.Powoli zaczynałem tracić cierpliwość,ale nie odejdę stąd dopóki się nie dowiem na czym ten palant stoi.Poza tym wiem,że jest w środku.I jak na zawołanie usłyszałem powolne kroki i drzwi otworzyły się.
-Myślałem,że to jakieś fanki.-oznajmił ziewając i wpuszczając mnie do środka.Od razu rzucił mi się w oczy bałagan,który tam panował.Blondyn ściągnął stos ubrań z kanapy i wskazał mi abym usiadł.
-Nie chcę siadać,ja tylko na chwilę.Stary,co zaszło między tobą,a Ashley?-zapytałem prosto z beczki,bo wiedziałem,że z tym facetem nie ma co się cackać.Luke podniósł na mnie wzrok i zastanawiał się przez chwilę,zanim odpowiedział.
-Ashley...-powtórzył w zamyśleniu,a więc zapewne w między czasie był ktoś jeszcze.-Skąd to w ogóle wiesz? Powiedziała Ci?-zaciekawił się.
-Oczywiście,że mi powiedziała,jest moją przyjaciółką.-westchnąłem i oparłem się o ścianę spoglądając na niego oczekująco.Chłopak przetarl zmęczone i zaspane oczy,po czym w końcu się odezwał.
-Nic nie zaszło.-podreptał do kuchni,a ja za nim.Wyciągnął z lodówki mleko,które nalał do miski,następnie wsypał do niej płatki i zaczął jeść.-Chciała to zrobić,bo była pijana,ale...jakoś nie dałem rady.Jest w niej coś takiego,że...-zrobił przerwę na kolejne kilka łyżek.-...że nie chciałem jej w ten sposób wykorzystać.Wydaje się taka...taka prawdziwa,rozumiesz co mam na myśli?-spojrzał na mnie,a ja ujrzałem w myślach jej twarz.Długie,ciemne włosy z rozjaśnionymi końcówkami,smukła twarz i pełne usta...a do tego duże,szare oczy,które mówią mi o tym,że coś jest nie tak,ale ona nigdy nie da po sobie poznać co.
-Taak,rozumiem.-pokiwałem głową w zamyśleniu.Była wyjątkowa i zdecydowanie zasługiwała na szczęście w życiu.Cokolwiek jej jest...jakakolwiek choroba ją męczy,powinna zaznać w życiu jak najwięcej radości,beztroski i uśmiechu.-A teraz muszę już iść.-wycofałem się do drzwi wyjściowych,ale zanim wyszłem wróciłem jeszcze na moment.-I...dzięki,Luke.-wypowiedziałem te słowa z wielką ulgą.

*

* Ashley *
Słyszałam pukanie do drzwi,ale nie chciało mi się wstawać z łóżka.Było cieplutkie,miękkie jak nigdy i do tego takie milutkie! Zapewne to Hazel dobijała się tak jak robila to od kilku dni,ale powinna w końcu dać sobie spokój,codziennie ostatecznie rezygnowała i przychodziła nazajutrz.Ale po dziesięciu minutach straciam już cierpliwość,najwyraźniej usiadła pod drzwiami i stukała w nie obolałą już ręką.Wzdychając wsunęłam nogi w moje puchate papcie,owinęłam się bluzą i zeszłam na dół.Spojrzałam przez dziurkę i nikogo nie zobaczyłam,czyli było tak jak myślałam,siedziała pod drzwiami.Tyle,że kiedy je otworzyłam okazało się,że to wcale nie była Hazel.
-Niall?-wydukałam zdziwiona,a on podniósł się z podłogi i wystawił ku mnie swoją rękę.
-Wiesz jak teraz boli mnie nadgarstek?-pomachał mi nim przed nosem,a potem wszedł i ku mojemu kolejnemu zdziwieniu przytulił mnie.Tak po prostu podszedł,objął rękami i przytulił w taki sposób,że moje ciało,dotychczas spięte,całe się rozluśniło.Stres i niepewność,które dokuczały mi od kilku dni,nagle wyparowały albo spłynęły po mnie za pomocą jego dotyku.Ja także objęłam go swoimi rękami i położyłam głowę na jego klatce piersiowej.-Do niczego między wami nie doszło,nie zamartwiaj się już tak.
Na te słowa oderwałam się od niego i spojrzałam zaskoczona.
-Powiedział Ci?
-Oczywiście,że mi powiedział,jest moim przyjacielem.-westchnął i udał się do salonu,a ja podreptałam za nim zaciekawiona i zażenowana jednocześnie.Na samą myśl,że ta dwójka rozmawiała o mnie...Usiadłam obok niego i skrzyżowałam ręce na piersi.-Nie mogłem już znieść tego twojego smutku,rozchmurz się proszę.-uśmiechnął się do mnie,a ja zmrużyłam brwi.O czym on mówił?
-Niall,nie widzieliśmy się od tygodnia.-przypomniałam mu,a on zamarł i przestał zmieniać kanały telewizora.
-Fakt.Ale wiedziałem,że musi Cię to dużo kosztować.W końcu znamy się nie od dziś,prawda?-uśmiechnął się wesoło i podgłośnił stację muzyczną,bo właśnie leciała ich piosenka.
-No tak,znamy się od miesiąca,to rzeczywiście zmienia postać rzeczy.-westchnęłam i opadłam na poduszki.Poczułam ogromną...wielgachną ulgę i w końcu przekonałam się na własnej skórze jak prawdziwa jest metafora: spadł kamień z serca.Ciekawa tylko jestem co Luke mówił o mnie Niallowi.Jak zaczął tę rozmowę? Dlaczego właściwie chciał się z nim tym podzielić? Żałował,że nic między nami nie było? A może wręcz był na mnie zły i juz więcej się do mnie nie odezwie? Jakim właściwie jest typem faceta? Nic o nim nie wiem! Dzięki Bogu,że to wszystko skończyło się w ten sposób.-Mózg mi się przegrzał,idę pod prysznic.-wstałam i udałam się do łazienki.Po raz pierwszy od tygodnia ściągnęłam luźne ubrania i ubrałam się przyzwocie,jak człowiek.Założyłam czarne legginsy i miętową sukienkę w koniki,rozpuściłam włosy i nałożyłam makijaż.Nie wiem ile czasu mi to zajęło,ale nareszcie znowu zaczęłam się tym cieszyć.Czas wyjść z domu!
-Myślałem,że prędzej rozpocznie się trzecia wojna światowa zanim wyjdziesz z tej łazienki.-Powiedział Niall,kiedy weszłam do kuchni.Oglądał właśnie zawartość lodówki,a raczej jej brak.-Ale to dobrze,że sprowadziłaś się do porządku,bo zabieram Cię na obiad.-uchwycił moją rękę i okręcił mną wokoło,a ja zachichotałam jak wariatka.To było wręcz dziwne: śmiałam się! Niektórzy ludzie nawet nie zdają sobie sprawy jak bardzo pomagają po prostu będąc w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.


-Ja poproszę nuggetsy,duże frytki,sałatkę wiosenną,coca colę i frappucino.-wypowiedziałam swoje zamówienie,kiedy staliśmy z Niallem przy kasie w McDonald's.-A,i jeszcze cheeseburgera.-dodałam,a blondyn odwrócił się w moim kierunku ze zdziwieniem wymalowanym na jego twarzy.-Coś nie tak? Nie martw się,każdy płaci za siebie.-przypomniałam mu,ale on potrząsnął głową.
-Wykluczone.Mówią po prostu,że to ja dużo jadam.
-Coś dla Pana?-przerwała nam zniecierpliwiona kasjerka,gdyż za nami czekała spora kolejka.Chłopak nie miał czasu do namysłu.-Wezmę to samo.Ashley,idź zająć miejsce,a ja zapłacę.
-Dobra,ale potem oddaję Ci połowę!-powiadomiłam go i udałam się w poszukiwaniu wolnego stolika.Znalazłam jeden jedyny na samym końcu w rogu lokalu.Kiedy tam usiadłam zadzwonił mój telefon.
-Oo proszę,odebrałaś po pierwszym sygnale!-usłyszałam ironiczny głos Hazel po drugiej stronie.-Możesz łaskawie zejść na dół i mi otworzyć? Mam popcorn.-poruszyła pudełkiem,abym usłyszała odgłos prażonej kukurydzy.
-Niestety,to raczej niemożliwe.
-Daj spokój,ileż można zaszywać się w swoim pokoju? Jeśli już masz tracić tam lata swojej młodosći,to chociaż dopuść mnie do siebie żebym moim towarzystwem mogła Cię szybciej dobić.To jak będzie? Wypożyczyłam film! Boski Channing Tatum,twój ulubiony jak mniemam.Jemu chyba nie odmówisz,hm?
Uśmiechnęłam się szeroko sama do siebie.Niewiarygodne jak szybko powrócił mi dobry humor! Niall dosłownie w pięć minut odgonił czarne chmury,które nade mną wisiały.
-Masz rację,jemu nie odmawiam.Tylko,że nie ma mnie teraz w domu,więc Boski Channing będzie musiał zaczekać.Przekażesz mu żeby się na mnie nie gniewał?-poprosiłam i zauważyłam Nialla,który szukał mnie wzrokiem.Pomachałam mu,a on ruszył ku mnie z dwoma tacami w ręce.
-ŻE CO?! Jestem w szoku,chyba muszę usiąść!
-Jestem czysta,Hazel...-westchnęłam ze spokojem i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-A więc jednak go zapytałaś? Dziewczyno,nie lepiej było zrobić to jakiś...tydzień depresji temu?
-Nie ja.Niall przyjechał do mnie z tą wiadomością,szczerze mówiąc trochę mi wstyd,że rozmawiał o tym z Lukiem,ale...-nie było mi dane dokończyć,bo Hazel znowu się nakręciła.Z tą kobietą nie można się nudzić.
-Niebieskooki blondyn przygalopował na swoim białym rumaku i uwolnił Cię z opuszczonej wieży?-powiedziała ze zdumieniem,a ja parsknęłam śmiechem.-Powiedz,kim ja jestem w tej bajce? 
-Upierdliwą sąsiadką.Pogadamy później,bo właśnie zabieramy się do jedzenia.Całusy.-zacmokałam do słuchawki i rozłączyłam się,a Niall stanął przede mną lekko sztywnie.
-To Luke?-wskazał na moją komórkę,a ja wybałuszyłam oczy.
-Boże,nie!-zawołałam i odebrałam swoją tacę,a ona odetchnął z ulgą i usiadł na przeciwko.-Wstyd mi jest za całą tą sytuację,pewnie masz mnie teraz za jakąś histeryczkę.-poczułam jak płoną mi uszy z zażenowania,ale on zapatrzony w swojego cheeseburgera na szczęście tego nie zauważył.
-Nie powinno być Ci wstyd,w końcu martwiłaś się o swoje dziewictwo.Też bym się martwił jakbym nie pamiętał co się ze mną działo.-wzruszył ramionami,a ja strzeliłam facepalma.
-Mów głośniej,nie słyszeli Cię jeszcze na drugim końcu sali!-syknęłam i kiwnęłam głową za jego plecy,gdzie siedziały jakieś nastolatki.Blondyn odwrócił się do nich i pomachał im z uśmiechem.
-A tak w ogóle to myślałem,że nie powinnaś nadużywać alkoholu.-odezwał się,a ja zamarłam.Skąd wiedział? Przecież nie mówiłam mu o chorobie! Odłożyłam nuggetsa,którego właśnie wkładałam do ust.Chyba zauważył,że się nad tym zastanawiam bo szybko dodał-Wspomniałaś mi o tym na imprezie twojej mamy.
-Nie powinnam robić wielu rzeczy.-westchnęłam,ale kiedy już chciał się odezwać wcisnęłam mu garść frytek do ust.-Koniec tematu.
-Poczekaj aż tylko zjem to wstanę i Cię tak połaskoczę,że mi wszystko wygadasz!
-Połaskocz mnie,to ja połaskoczę Cię po szyi...-Chłopak uśmiechnął się.-...piłą mechaniczną.
-Widze,że komuś tu powraca humorek.-zauważył bystrze i miał rację.Czułam się znakomicie,tak jakbym całkowicie wymazała ostatnie dni ze swojego życia i w ogóle ich nie było.Być może za bardzo dramatyzowałam? Być może nie powinnam od razu zamieniać tego zdarzenia w tragedię? Ale co się stało,to się nie odstanie,liczyło się tu i teraz.Jeśli zacznę przejmować się porażkami,rozpadnę się na kawałki,teraz muszę więc zrobić wszystko,aby temu zapobiec!



6 komentarzy

  1. Niall, coś mi się wydaje, że niedługo Ash będzie coś podejrzewać. Ty za dużo o niej wiesz! xd
    Cieszę się, że humor dziewczyny powrócił ;)
    Świetny, cudowny, genialny rozdział! <3 Chcę już następny rozdział! xx
    Pozdrawiam, @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  2. ta groźba z piłą mechaniczną pasuje mi do Ciebie xD
    kocham jak zawsze, czekam na nastepny i szybsze zerwanie z Lukiem! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze swietnie. Czekam az cos wiecej zacznie sie miedzy nimi dziac xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze że jest ktoś taki jak Niall żeby wyciągać ludzi z depresji :3 M.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon