" - Ale, jak powiadają ludzie, krew ciągnie do krwi. Los w końcu doprowadził do naszego spotkania. Rodzina znowu jest w komplecie. "
-Masz minę jakbyś zobaczyła ducha.Conajmniej.-zaśmiał się i wszedł do środka,ilustrując mnie od stóp...zatrzymując się na moment w miejscu gdzie powinny znajdować się moje spodnie...aż do głów.
-Spodziewałam się tu Hazel,ale właściwie dobrze,że jesteś.Doradzisz mi,którą sukienkę powinnam ubrać.-złapałam go za rękę i chciałam pociągnąć na górę do sypialni,kiedy on powstrzymał mnie.Teraz to on objął moją dłoń,okręcił mną wokół mojej osi i zmusił abym na niego spojrzała.
-To raczej nie będzie konieczne.-oznajmił,a ja zmrużyłam brwi zdziwiona.Wtedy podniósł małe pudełko,które trzymał w rękach i podał mi je.Spojrzałam na niego badawczo,a on podsunął mi je jeszcze bardziej,nakazując abym je otworzyła.Kierowana ciekawością nie mogłam się dłużej opierać i zdjęłam czerwoną pokrywkę.
-Chyba sobie żartujesz...-zaczęłam,gdy zobaczyłam czarny materiał w środku.Luke pokiwał głową.
-Nie.A teraz grzecznie pójdziesz na górę i ją ubierzesz.A ja z WIELKĄ chęcią zapnę Ci zamek.-poruszał zabawnie brwiami,a ja..zaniemówiłam.
-Luke...-znowu próbowałam coś powiedzieć,ale on zamknął moje usta pocałunkiem.
-Wiem,co chcesz powiedzieć.Wiem,że jesteś wściekła,że Cię nie posłuchałem,to niedorzeczne,nie możesz jej przyjąć,bla bla bla...Ale ja nawet Cię nie pytam czy ją przyjmiesz,tylko rozkazuję! Masz ją ubrać i pokazać się w niej twojej rodzinie.Zrozumiano?
Nie próbowałam się z nim dłużej sprzeczać,westchnęłam więc tylko i tak jak rozkazał,poszłam ją jeszcze raz przymierzyć.
-Jesteś pewien,że dobrze wyglądam? Może jednak ubiorę inny żakiet? Nie jestem też pewna co do tych butów,może powinnam założyć czerwone,a nie te zielone...-przeglądałam się w lustrze.-Tak,czerwone chyba będą lep...
-Dość!-położył mi ręce na ramionach.-Wyglądasz perfekcyjnie,wszyscy padną jak Cię zobaczą,w dodatku jeszcze przy moim boku...-posłał mi swój firmowy uśmiech.-Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz,wyluzuj,dobrze? Weź głęboki wdech...-posłuchałam go i tak właśnie zrobiłam.-I wydech...-poinstruował.-Ślicznie.A teraz idziemy.-chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
*
-O nie.-odwróciłam się już na wejściu i sama nie wiem co chciałam teraz zrobić.Nie mogę tak po prostu cofnąć się i wrócić do samochodu,jestem tu,w moim domu,gdzie jest cała moja rodzina.Nie wiem co myślałam,przecież było wiadome,że ona też tu będzie.
-Co się stało?
Shannon |
-Ashley,strasznie zbladłaś.Wszystko dobrze?-Luke stanął w polu mojego widzenia i swoimi niebieskimi oczami zasłonił mi widok roześmianej siostry.Nie mówiąc ani słowa wtuliłam się w niego i przytrzymałam się go mocno.-Ojej,nie bój się głuptasie,to tylko kolacja rodzinna.
-Obiecaj,że mnie nie skrzywdzisz.-szepnęłam,choć wiedziałam,że on mnie nie słyszy.Oderwałam się od niego,poprawiłam włosy i trzymając go mocno za rękę,poprowadziłam do salonu.Nasz dom był całkiem duży,biała,wypolerowana posadzka lśniła dziś jak nigdy,gosposia,która mieszkała z mamą musiała się sporo napracować żeby ogarnąć taki duży dom.
Ashley i Jim |
-Cudownie Cię widzieć,Jim.-wyznałam szczerze i uśmiechnęłam się do niego radośnie.Jim kończył właśnie studia prawnicze w Nowym Jorku,dlatego z nim widywałam się najrzadziej.Jest bardzo wysoki,i choć na ogół jest poważny,to jego twarz jest bardzo pogodna.-Pozwól,że przedstawię Ci mojego chłopaka Luke'a.
Chłopcy podali sobie dłonie i już po kilku sekundach zaczęli jakąś żywą rozmowę.Ja w tym czasie podeszłam do stołu po szampana i cały kieliszek wypiłam za jednym razem.
-Kochana,tak się cieszę,że przyszłaś!-usłyszałam melodyjny głos mamy i z kieliszkiem w dłoni odwróciłam się do niej.Tuż obok niej stał jej chłopak Ben ubrany w elegancki,szary garnitur.Wszyscy wyglądali dzisiaj pięknie i odświętnie,ale nadal nie poznałam powodu naszego spotkania.
-Ja także.-skłamałam,ale nie chciałam psuć jej dobrego humoru,bo już na odległość widziałam,że wprost promienieje.Podeszła do mnie i obcałowała moje policzki.-Za moment podamy obiad,przekaż chłopcom żeby kierowali się do salonu,dobrze?-uśmiechnęła się i poszła zaprosić do stołu resztę rodziny.Pokiwałam głową i odwróciłam się na pięcie,a wtedy wstrzymałam głośno powietrze.Tuż obok Luke'a stała Shannon,poklepywała go właśnie delikatnie po ramieniu i najwyraźniej śmiała się z jakiejś anegdotki którą wypowiedziała.Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam w ich kierunku.
-Shannon.-skinęłam na siostrę głową,a ona odwróciła się w moim kierunku na dźwięk swojego imienia.Ujrzałam wesoły błysk w jej oku.
-Ashley.-uśmiechnęła się delikatnie i niepewnie wyciągnęła do mnie ręce.Z lekkim zawahaniem zrobiłam krok w przód i uścisnęłam ją,mimo wyraźnej niechęci.Miałam jednak nadzieję,że ani ona,ani reszta tego nie zauważyła.Chrząkając przerwałam niezręczną dla nas chwilę i podeszłam do Luke'a,wtulając się w niego i obserwując wzrok Shannon.Nie wiedziała,że jesteśmy razem,myślała że Luke został zaproszony przez mamę jako gość specjalny.
-Zaraz będą podawać obiad,lepiej chodźmy do salonu.-oznajmiłam wszystkim i tak też zrobiliśmy.Zajęłam miejsce między Lukiem a Alexem,Shannon na całe szczęście usiadła po drugiej stronie stołu.
-Nadal masz jej to za złe?-usłyszałam szept brata koło swojego ucha,kiedy zajadaliśmy pierwsze danie.
-A ty byś nie miał na moim miejscu?-tym pytaniem najwyraźniej dałam mu do myślenia,bo już więcej nie poruszył tego tematu.Po zjedzonym obiedzie,który muszę przyznać był wyśmienity,podano deser oraz przepyszne,czerwone wino.
-Korzystając z okazji,że jesteście tu ze mną,kochani...-przemówiła mama.-Z resztą...właśnie po to was tu dzisiaj zaprosiłam...-zachichotała nerwowo,a my z Alexem i Jimem spojrzeliśmy po sobie wymownie.Dawno nie widzieliśmy jej takiej speszonej i lekko zdenerwowanej zarazem.
-Powiedz to wreszcie.-poprosił ją Ben,a my wszyscy wpatrywaliśmy się w nich wyczekująco.
-Ben mi się oświadczył,zamierzamy się wkrótce pobrać!-zawołała i zasłoniła usta dłonią,a z jej oczu zaczynało wylewać się kilka łez.Nikt się nie poruszył i nikt nie wydobył z siebie żadnego dźwięku,wszyscy po prostu siedzieliśmy i tępo patrzyliśmy na ich dwójkę.Mój wzrok spoczął na prawej dłoni mamy,że też nie zauważyłam wcześniej tego pięknego brylantu na jej serdecznym palcu...
-Błagam,powiedzcie coś.-zaśmiała się,a na jej życzenie ktoś zaczął klaskać.Wszystkie pary oczu zwróciły się w kierunku drzwi,gdzie w przejściu między jadalnią,a salonem stanął nie kto inny jak Niall Horan.Zawtórowaliśmy mu,a następnie wstaliśmy aby wnieść toast.Nie mogłam uwierzyć,że po tym wszystkim tu przyszedł.
-W takim razie...za Lucille i Bena!-zawołał dziadek,który również był w niemałym szoku.Wszyscy sądziliśmy,że ta dwójka jest ze sobą tylko ze względu na interesy,wiedzieliśmy że niby są razem,ale nikt nie pomyślałby,że aż tak to się rozwinie.Tymbardziej,że Ben jest młodszy od mamy o osiem lat.Unieśliśmy kieliszki i wypiliśmy za ich zdrowie.Goście utworzyli kolejkę do nowych narzeczonych.aby im pogratulować,ja natomiast zostawiłam Luke'a i podeszłam do Nialla.
-Co ty tu robisz?-wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Przyszedłem na zaręczyny twojej mamy,sama mnie zaprosiła.-odpowiedział jak gdyby nigdy nic.Kilka razy otwierałam usta z zamiarem powiedzenia mu co o tym wszystkim myślę,ale ostatecznie dałam sobie spokój.Bez słowa wróciłam do Luke'a i objęłam go mocno za rękę.
-Chcesz żebym z nim pogadał?-szepnął,patrząc mi prosto w oczy,ale ja pokiwałam głową.Razem złożyliśmy gratulacje mamie i Benowi i gdy tak stałam naprzeciw niej odniosłam dziwne wrażenie.Wydawało mi się,że z jednej strony jest szczęśliwa i podekscytowana tym wydarzeniem,ale z drugiej..coś nie pasowało mi w jej spojrzeniu,w jej oczach.Może to dlatego,że miałam porównanie z dzieciństwa? W pamięci wciąż odtwarzałam wzrok jakim spoglądała na tatę.
Nie zbliżyłam się więcej do Nialla,jego obecność tutaj irytowała mnie niewyobrażalnie i wszystko we mnie wrzało,jak tylko przypomniałam sobie słowa,którymi mnie zranił.
-Wracajmy już do domu.-poprosiłam Luke'a,a on pokiwał głową.Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i udaliśmy do samochodu,a kiedy już mieliśmy wsiadać,usłyszałam za sobą głos Horana
-Ashley,zaczekaj!-podbiegł do nas,ale ja zaczęłam kiwać głową i szybko wpakowałam się do auta.
-Nie chcę z tobą rozmawiać.
-Ale ja chcę.-podszedł do okna.Luke obszedł samochód i stanął naprzeciwko niego twarzą w twarz.
-Słyszałeś co powiedziała?-uniósł brew wysoko do góry i nawet stąd ujrzałam napięcie,które się między nimi wytworzyło.Wciągnęłam powietrze w płuca.
-Nie wtrącaj się,Hemmings.
-Jeśli jeszcze raz zobaczę...-Palec Luke'a spoczął na ramieniu Nialla.-..że ona przez Ciebie płacze,obiecuję,że tego pożałujesz.
Wpatrywali się w siebie przez kilka sekund,które dla mnie ciągnęły się jak minuty,aż w końcu Niall wycofał się,a Luke wsiadł do samochodu.Jednak zanim odjechaliśmy,zawołał jeszcze:
-Czy to nie zabawne,że jeszcze niedawno to ty mnie w ten sposób ostrzegałeś?
Horan zatrzymał się na chwilę i zmierzył nas tak chłodnym wzrokiem,że ciarki przeszły po całym moim ciele.
Niedawno zaczęłam czytać twojego bloga i od razu się zakochałam :> Twoje rozdziały są cudowne :* Naprawdę masz talent. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuńOoo, w końcu rozdzialik. Jaka miła niespodzianka! No więc tak kocham Luke bardzo bardzo i strasznie pasują do siebie z Ashley, ale chciałabym żeby ona i Niall się pogodzili, bo mimo wszystko fajni z nich kumple. No i mama Ashley. Nie spodziewałam się tego, ale może przez ten ślub się zmieni i bardziej zainteresuje swoimi dziećmi? A co do siostry Ashley to tutaj już kompletne zdziwienie. Mam nadzieję, że nie namiesza, bo inaczej ją skopie, o :/ Świetny rozdział. Czekam na next. Pozdrawiam, Weronika :*
OdpowiedzUsuńWreszcie rozdział! Tyle czekać, ale waaarto! <3. Rodzinka ciekawie opisana, Shannon ty zuaaa :o Wkońcu znam stan jej zdrowia! *może wcześniej nie doczytalam 0.o* Czy Niall przeczytał jej wpis? Jak się poczuł po komentarzu Luke'a? Czekam i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń/Nikita <3