"Żyj tak, jakby każdy dzień miał być Twoim ostatnim. Pewnego razu się nie pomylisz.... "
Uchyliłam powieki,a oślepiający blask promieni słonecznych przedarł się przez okno i uderzył prosto w moje oczy.Obróciłam się na drugi bok i już miałam ponownie zasnąć,kiedy ujrzałam godzinę na zegarku.Była jedenasta.JEDENASTA,co oznaczało,że od dwóch godzin trwała próba,a mnie tam nie było! Wyskoczyłam jak oparzona z łóżka,wybiegłam na korytarz i popędziłam do pokoju Charliego.Zaczęłam pukać i walić w drzwi pięścią,aż w końcu po jakichś pięciu minutach wygramolił się z łóżka.
-Co się dzieje?-przetarł zmęczone oczy,a ja odwróciłam go w kierunku zegara.-O kurwa...
-Trener nas zabije.-wycedziłam i wróciłam do siebie żeby się ogarnąć.W biegu,kiedy jednocześnie wciskałam nogę w spodnie dresowe i myłam zęby,zauważyłam karteczkę na stoliku.
Budziłam Cię przez pół godziny,ale kazałaś mi "spier*alać i zostawić Cię w świętym spokoju" więc tak zrobiłam.Spróbuję jakoś was wytłumaczyć.
- Danielle
-O matko...-jęknęłam i przysięgłam sobie,że już nigdy nie pójdę na imprezę w trakcie pracy.Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyleciałam jak oparzona przed hotel,gdzie czekał już Charlie.Chcąc zaoszczędzić czasu złapaliśmy taksówkę,która zawiozła nas na miejsce po piętnastu minutach.
-Weź dwie.-zanim weszliśmy na salę,Charlie podał mi jakieś białe tabletki.Na początku wybałuszyłam oczy bo nie miałam pojęcia o co mu chodzi,ale szybko spostrzegłam się,że to leki na kaca.Popiliśmy je wodą,a potem wbiegliśmy do reszty grupy.Głowy wszystkich zwróciły się w naszym kierunku,a my podchodząc do nich zastanawialiśmy się,którą bajeczkę zaprezentować trenerowi.
-Bardzo przepraszamy za spóźnienie...-zaczęłam,ale trener przerwał mi jednym ruchem ręki.Spojrzałam na niego wystraszona,bałam się,że właśnie ogłosi,że wyrzuca nas z grupy bo strasznie nie lubi spóźnień...Danielle stojąca za jego plecami uniosła kciuki w górę,ale nie miałam pojęcia o co jej chodzi.I ona chyba też nie widziała powagi sytuacji,przecież zaraz moja kariera legnie w gruzach!
Trener już otwierał usta,a ja wstrzymałam oddech.
-Nie szkodzi,Ashley.Już wszystko w porządku? Dasz rady ćwiczyć,czy chcesz usiąść i dzisiaj tylko nas pooglądać?-wybałuszyłam oczy słysząc co on do mnie mówi.Byłam w takim wielkim szoku,że jedynie pokiwałam głową.
-Eee to znaczy...jest okej.Mogę ćwiczyć.-uśmiechnęłam się delikatnie,a potem odwróciłam do Charliego,który był równie zdziwiony jak ja.
To była chyba najgorsza próba w moim życiu.Nie dość,że z powodu bólu głowy i niedobrego samopoczucia nie mogłam się skupić i dawać z siebie wszystko,to jeszcze mój partner miał dokładnie taki sam problem jak ja i nie mógł mną kierować.Stąpaliśmy dzisiaj po kruchym lodzie,obydwoje.
O godzinie siedemnastej wyszliśmy wszyscy na świeże powietrze i skierowaliśmy się na stację metra.Dziękowałam niebiosom,że ten okropny dzień wreszcie się kończy.
-Ale miałaś minę.-Danielle zmaterializowała się przy mnie,kiedy schodziliśmy pod ziemię.
-Co ty mu nagadałaś? Myślałam,że wywali nas na zbity pysk!-zawołałam,a ona wybuchnęła perlistym śmiechem.
-Powiedziałam,że podczas miesiączki towarzyszą Ci okropne bóle i że tym razem też tak było.Charlie zabrał Cię rano do szpitala,gdzie mieli podać Ci jakieś leki rozkurczowe po których masz stanąć na nogi.Nie spodziewałam się,że aż tak to kupi,wygląda na to,że zawstydza go temat kobiecych przypadłości.-zachichotała a jej śmiech udzielił się i mi.
-Jesteś naszą wybawicielką.Przepraszam,że rano tak na Ciebie naburczałam,nawet tego nie pamiętam.-westchnęłam,a ona machnęła ręką dając mi do zrozumienia,że nie ma o czym mówić.
-Ona zaraz upadnie! Łapcie ją!-usłyszałam czyjś krzyk,ale nie wiedziałam czyj on był i do kogo skierowany.Jedyne co pamiętam to to jak osuwam się na kolana i czyjeś ręce podtrzymują mnie w ostatniej chwili,zanim uderzam o podłogę.Później jest już tylko ciemność.
Nie wiem jak długo spałam,ale kiedy się budzę,biały kolor odbija się od ścian i uderza prosto w moje oczy.Zamykam je szybko,ale mimo tego ktoś,kto koło mnie siedzi,zauważa to i kładzie swoją dłoń na mojej ręce.Ta dłoń jest ciepła,silna i kojąca.Wraz z jej dotykiem uspakajam się i przestaję bać.
-Witamy z powrotem.-usłyszałam cichy głos Luke'a tuż koło swojego ucha.Pochylił się nade mną i złożył na moim czole delikatny pocałunek,który w efekcie przyprawił mnie o szybsze bicie serca.Podjęłam kolejną próbę uchylenia powiek i kiedy to zrobiłam,ujrzałam zmęczoną twarz blondyna.
-Co się stało?-zapytałam ledwo słyszalnie,bo gardło miałam całkowicie wyschnięte.Chłopak od razu odkręcił butelkę wody i podał mi ją.
-Przemęczyłaś się na ostatnim treningu i zemdlałaś.Wszyscy myśleli,że to tylko chwilowe i szybko się ockniesz,ale dostrzegli,że coś jest nie tak.Od razu przewieziono Cię do szpitala i leżysz już tutaj dwadzieścia cztery godziny.Nikt nie chce powiedzieć mi o co chodzi,bo nie jestem z tobą spokrewniony.-powiedział z wyraźną złością.-Ale i tak mam szczęście,że dzięki twojej mamie mogłem tu przy tobie siedzieć.Nie chcieli mnie wpuścić.
-Mama tutaj jest?-moje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.
-No jasne.Poczekaj,zawołam ją.-ucałował moją dłoń,którą do tej pory trzymał w uścisku,i wyszedł na korytarz.Rozglądnęłam się po sali,która wyglądała zdecydowanie lepiej niż zwykłe szpitalne sale,i byłam tutaj tylko ja,więc ktoś musiał wykupić ją dla mnie.Ściany były kremowe,nie białe,mimo to na początku raziła mnie ich jasność.Z okna widziałam kawałek Central Parku,więc nadal znajdowałam się w Nowym Jorku.I pomyśleć,że moja mama przyleciała tu specjalnie dla mnie! W momencie kiedy to sobie uświadomiłam zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Jak się czujesz,skarbie?-odwróciłam głowę od okna i spojrzałam na mamę.Stała przy drzwiach,oparta o ich framugę i wpatrywała się we mnie z uśmiechem.
-Dość dobrze.-odpowiedziałam,choć byłam jeszcze słaba.Podeszła do mnie powoli i usiadła na skraju mojego łóżka,kładąc swoją dłoń na mojej.
-Nawet nie masz pojęcia jak się wystraszyłam,kiedy zadzwonili do mnie i powiedzieli,że zostałaś przewieziona do szpitala.W Nowym Jorku.Nawet nie wiedziałam,że tu jesteś!-Nie mogłam uwierzyć własnym oczom,ale oczy mamy zaszkliły się i przykryła usta dłonią.-Która normalna matka nie ma pojęcia gdzie znajduje się jej dziecko?-zapytała bardziej siebie niż mnie.
-Ta bardzo zabiegana i zapracowana.-odpowiedziałam cichutko,a ona wzięła głęboki wdech i wydech.-Dziękuję,że nie powiedziałaś Luke'owi o mojej chorobie.
-Nie wiedziałam jak poważnie traktujesz ten związek i kiedy się dowiedziałam,że on nie ma o niczym pojęcia,uznałam,że powinien dowiedzieć się tego od Ciebie.-zdumiałam się słysząc o jej rozwadze.Minęło tyle lat,a ja jeszcze nigdy nie rozmawiałam z mamą tak na spokojnie i tak szczerze.Zawsze były to krótkie rozmowy w popłochu,gdzie nie wyjawiałyśmy nic szczególnego.Nasz kontakt się urwał po rozwodzie,w momencie kiedy przestałam być dzieckiem,a zaczęłam wyrastać na silną nastolatkę,która była wściekła na swoją matkę i wściekła na przemianę jaka w niej zachodziła.Wyprowadziłam się jak tylko osiągnęłam pełnoletność,a później nasz kontakt ograniczał się do spotkań kilka razy do roku.
-Nie chcę żeby zaczął mnie przez to inaczej postrzegać i traktować...
-Tak też sobie pomyślałam.-pokiwała głową,a ja uśmiechnęłam się w podziękowaniu.-Ale...Niall się dowiedział.
Uśmiech szybko spełzł mi z twarzy i wybałuszyłam oczy.
-Jak...jak to?-poczułam,że serce mi przyspieszyło,a ona spojrzała na monitor,który dokładnie obserwował zachowanie i bicie mojego serca.
-Do internetu szybko trafiły wieści,że zasłabłaś i przewożą Cię do szpitala,ktoś robił zdjęcia,twój przyjaciel Charlie mówi,że reporterzy kilkakrotnie już Cię nękali.Niall dowiedział się o tym i zadzwonił do tej...jak ona miała na imię...Ach,Danielle! Zadzwonił do Danielle żeby upewnić się co dokładnie się tam wydarzyło.Później...nie wiem jak to dokładnie było,ale w każdym bądź razie skontaktował się ze mną,nie sądził chyba,że ktoś mnie poinformuje.Czy to nie przykre? Powiedziałam mu,że jestem już w drodze,a on zaperzył się,że też musi przylecieć.Poprosiłam go żeby pojechał do Ciebie i zabrał kilka rzeczy,nie sądziłam,że zatrzymałaś się tu w hotelu,to w ogóle działo się tak szybko i nagle...Ta twoja sąsiadka...jak ona miała na imię?
-Hazel.
-Otworzyła mu twoje mieszkanie,a on wyjaśnił jej,że leżysz w szpitalu.I nie jestem pewna,ale to chyba ona mu powiedziała.Są już w drodze,więc będziesz mogła z nimi niedługo porozmawiać.-zakończyła swoją opowieść,a ja westchnęłam głośno.Nie chciałam tego,nie chciałam żeby się o tym dowiedział.Teraz będę czuła na sobie te spojrzenia...tą ostrożność...
-Nie powinnaś była okłamywać swojego trenera,Ashley,to poważna sprawa.Nie wolno Ci się przemęczać,dobrze wiesz o tym jak to się kończy.Jak na razie twój stan pogorszył się z drugiej,na trzecią klasę choroby.Nie wrócisz na razie do tańca,przynajmniej nie w ciągu dwóch,trzech miesięcy.-oznajmiła stanowczo,a ja pokiwałam głową.Wiedziałam,że ten piękny sen nie będzie trwał zbyt długo i w końcu pryśnie jak mydlana bańka.Wiedziałam,mimo to starałam się tego uniknąć.
-Chciałabym zostać przez chwilę sama.-poprosiłam a ona przytaknęła i wstała.
-Zawołam pielęgniarkę,powinna Cię jeszcze obejrzeć i podać Ci kolejną dawkę leków.Odpoczywaj,ja w tym czasie wezmę Luke'a na jakiś porządny obiad.Czuwał przy tobie przez cały ten czas,chyba na prawdę zawróciłaś mu w głowie.-spojrzała na mnie znacząco,a ja uśmiechnęłam się delikatnie i odprowadziłam mamę wzrokiem.Długo jeszcze rozmyślałam nad tym co będzie,kiedy Niall tu przyjedzie,nawet wtedy kiedy pielęgniarka zadawała mi różne pytania dotyczące mojego samopoczucia.Obawiałam się momentu w którym pojawi się w drzwiach i spojrzy na mnie współczującym,żałosnym wzrokiem...
-Bardzo przepraszamy za spóźnienie...-zaczęłam,ale trener przerwał mi jednym ruchem ręki.Spojrzałam na niego wystraszona,bałam się,że właśnie ogłosi,że wyrzuca nas z grupy bo strasznie nie lubi spóźnień...Danielle stojąca za jego plecami uniosła kciuki w górę,ale nie miałam pojęcia o co jej chodzi.I ona chyba też nie widziała powagi sytuacji,przecież zaraz moja kariera legnie w gruzach!
Trener już otwierał usta,a ja wstrzymałam oddech.
-Nie szkodzi,Ashley.Już wszystko w porządku? Dasz rady ćwiczyć,czy chcesz usiąść i dzisiaj tylko nas pooglądać?-wybałuszyłam oczy słysząc co on do mnie mówi.Byłam w takim wielkim szoku,że jedynie pokiwałam głową.
-Eee to znaczy...jest okej.Mogę ćwiczyć.-uśmiechnęłam się delikatnie,a potem odwróciłam do Charliego,który był równie zdziwiony jak ja.
To była chyba najgorsza próba w moim życiu.Nie dość,że z powodu bólu głowy i niedobrego samopoczucia nie mogłam się skupić i dawać z siebie wszystko,to jeszcze mój partner miał dokładnie taki sam problem jak ja i nie mógł mną kierować.Stąpaliśmy dzisiaj po kruchym lodzie,obydwoje.
O godzinie siedemnastej wyszliśmy wszyscy na świeże powietrze i skierowaliśmy się na stację metra.Dziękowałam niebiosom,że ten okropny dzień wreszcie się kończy.
-Ale miałaś minę.-Danielle zmaterializowała się przy mnie,kiedy schodziliśmy pod ziemię.
-Co ty mu nagadałaś? Myślałam,że wywali nas na zbity pysk!-zawołałam,a ona wybuchnęła perlistym śmiechem.
-Powiedziałam,że podczas miesiączki towarzyszą Ci okropne bóle i że tym razem też tak było.Charlie zabrał Cię rano do szpitala,gdzie mieli podać Ci jakieś leki rozkurczowe po których masz stanąć na nogi.Nie spodziewałam się,że aż tak to kupi,wygląda na to,że zawstydza go temat kobiecych przypadłości.-zachichotała a jej śmiech udzielił się i mi.
-Jesteś naszą wybawicielką.Przepraszam,że rano tak na Ciebie naburczałam,nawet tego nie pamiętam.-westchnęłam,a ona machnęła ręką dając mi do zrozumienia,że nie ma o czym mówić.
-Ona zaraz upadnie! Łapcie ją!-usłyszałam czyjś krzyk,ale nie wiedziałam czyj on był i do kogo skierowany.Jedyne co pamiętam to to jak osuwam się na kolana i czyjeś ręce podtrzymują mnie w ostatniej chwili,zanim uderzam o podłogę.Później jest już tylko ciemność.
Nie wiem jak długo spałam,ale kiedy się budzę,biały kolor odbija się od ścian i uderza prosto w moje oczy.Zamykam je szybko,ale mimo tego ktoś,kto koło mnie siedzi,zauważa to i kładzie swoją dłoń na mojej ręce.Ta dłoń jest ciepła,silna i kojąca.Wraz z jej dotykiem uspakajam się i przestaję bać.
-Witamy z powrotem.-usłyszałam cichy głos Luke'a tuż koło swojego ucha.Pochylił się nade mną i złożył na moim czole delikatny pocałunek,który w efekcie przyprawił mnie o szybsze bicie serca.Podjęłam kolejną próbę uchylenia powiek i kiedy to zrobiłam,ujrzałam zmęczoną twarz blondyna.
-Co się stało?-zapytałam ledwo słyszalnie,bo gardło miałam całkowicie wyschnięte.Chłopak od razu odkręcił butelkę wody i podał mi ją.
-Przemęczyłaś się na ostatnim treningu i zemdlałaś.Wszyscy myśleli,że to tylko chwilowe i szybko się ockniesz,ale dostrzegli,że coś jest nie tak.Od razu przewieziono Cię do szpitala i leżysz już tutaj dwadzieścia cztery godziny.Nikt nie chce powiedzieć mi o co chodzi,bo nie jestem z tobą spokrewniony.-powiedział z wyraźną złością.-Ale i tak mam szczęście,że dzięki twojej mamie mogłem tu przy tobie siedzieć.Nie chcieli mnie wpuścić.
-Mama tutaj jest?-moje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.
-No jasne.Poczekaj,zawołam ją.-ucałował moją dłoń,którą do tej pory trzymał w uścisku,i wyszedł na korytarz.Rozglądnęłam się po sali,która wyglądała zdecydowanie lepiej niż zwykłe szpitalne sale,i byłam tutaj tylko ja,więc ktoś musiał wykupić ją dla mnie.Ściany były kremowe,nie białe,mimo to na początku raziła mnie ich jasność.Z okna widziałam kawałek Central Parku,więc nadal znajdowałam się w Nowym Jorku.I pomyśleć,że moja mama przyleciała tu specjalnie dla mnie! W momencie kiedy to sobie uświadomiłam zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Jak się czujesz,skarbie?-odwróciłam głowę od okna i spojrzałam na mamę.Stała przy drzwiach,oparta o ich framugę i wpatrywała się we mnie z uśmiechem.
-Dość dobrze.-odpowiedziałam,choć byłam jeszcze słaba.Podeszła do mnie powoli i usiadła na skraju mojego łóżka,kładąc swoją dłoń na mojej.
-Nawet nie masz pojęcia jak się wystraszyłam,kiedy zadzwonili do mnie i powiedzieli,że zostałaś przewieziona do szpitala.W Nowym Jorku.Nawet nie wiedziałam,że tu jesteś!-Nie mogłam uwierzyć własnym oczom,ale oczy mamy zaszkliły się i przykryła usta dłonią.-Która normalna matka nie ma pojęcia gdzie znajduje się jej dziecko?-zapytała bardziej siebie niż mnie.
-Ta bardzo zabiegana i zapracowana.-odpowiedziałam cichutko,a ona wzięła głęboki wdech i wydech.-Dziękuję,że nie powiedziałaś Luke'owi o mojej chorobie.
-Nie wiedziałam jak poważnie traktujesz ten związek i kiedy się dowiedziałam,że on nie ma o niczym pojęcia,uznałam,że powinien dowiedzieć się tego od Ciebie.-zdumiałam się słysząc o jej rozwadze.Minęło tyle lat,a ja jeszcze nigdy nie rozmawiałam z mamą tak na spokojnie i tak szczerze.Zawsze były to krótkie rozmowy w popłochu,gdzie nie wyjawiałyśmy nic szczególnego.Nasz kontakt się urwał po rozwodzie,w momencie kiedy przestałam być dzieckiem,a zaczęłam wyrastać na silną nastolatkę,która była wściekła na swoją matkę i wściekła na przemianę jaka w niej zachodziła.Wyprowadziłam się jak tylko osiągnęłam pełnoletność,a później nasz kontakt ograniczał się do spotkań kilka razy do roku.
-Nie chcę żeby zaczął mnie przez to inaczej postrzegać i traktować...
-Tak też sobie pomyślałam.-pokiwała głową,a ja uśmiechnęłam się w podziękowaniu.-Ale...Niall się dowiedział.
Uśmiech szybko spełzł mi z twarzy i wybałuszyłam oczy.
-Jak...jak to?-poczułam,że serce mi przyspieszyło,a ona spojrzała na monitor,który dokładnie obserwował zachowanie i bicie mojego serca.
-Do internetu szybko trafiły wieści,że zasłabłaś i przewożą Cię do szpitala,ktoś robił zdjęcia,twój przyjaciel Charlie mówi,że reporterzy kilkakrotnie już Cię nękali.Niall dowiedział się o tym i zadzwonił do tej...jak ona miała na imię...Ach,Danielle! Zadzwonił do Danielle żeby upewnić się co dokładnie się tam wydarzyło.Później...nie wiem jak to dokładnie było,ale w każdym bądź razie skontaktował się ze mną,nie sądził chyba,że ktoś mnie poinformuje.Czy to nie przykre? Powiedziałam mu,że jestem już w drodze,a on zaperzył się,że też musi przylecieć.Poprosiłam go żeby pojechał do Ciebie i zabrał kilka rzeczy,nie sądziłam,że zatrzymałaś się tu w hotelu,to w ogóle działo się tak szybko i nagle...Ta twoja sąsiadka...jak ona miała na imię?
-Hazel.
-Otworzyła mu twoje mieszkanie,a on wyjaśnił jej,że leżysz w szpitalu.I nie jestem pewna,ale to chyba ona mu powiedziała.Są już w drodze,więc będziesz mogła z nimi niedługo porozmawiać.-zakończyła swoją opowieść,a ja westchnęłam głośno.Nie chciałam tego,nie chciałam żeby się o tym dowiedział.Teraz będę czuła na sobie te spojrzenia...tą ostrożność...
-Nie powinnaś była okłamywać swojego trenera,Ashley,to poważna sprawa.Nie wolno Ci się przemęczać,dobrze wiesz o tym jak to się kończy.Jak na razie twój stan pogorszył się z drugiej,na trzecią klasę choroby.Nie wrócisz na razie do tańca,przynajmniej nie w ciągu dwóch,trzech miesięcy.-oznajmiła stanowczo,a ja pokiwałam głową.Wiedziałam,że ten piękny sen nie będzie trwał zbyt długo i w końcu pryśnie jak mydlana bańka.Wiedziałam,mimo to starałam się tego uniknąć.
-Chciałabym zostać przez chwilę sama.-poprosiłam a ona przytaknęła i wstała.
-Zawołam pielęgniarkę,powinna Cię jeszcze obejrzeć i podać Ci kolejną dawkę leków.Odpoczywaj,ja w tym czasie wezmę Luke'a na jakiś porządny obiad.Czuwał przy tobie przez cały ten czas,chyba na prawdę zawróciłaś mu w głowie.-spojrzała na mnie znacząco,a ja uśmiechnęłam się delikatnie i odprowadziłam mamę wzrokiem.Długo jeszcze rozmyślałam nad tym co będzie,kiedy Niall tu przyjedzie,nawet wtedy kiedy pielęgniarka zadawała mi różne pytania dotyczące mojego samopoczucia.Obawiałam się momentu w którym pojawi się w drzwiach i spojrzy na mnie współczującym,żałosnym wzrokiem...
kurcze, to jest świetne :) btw. na co ona jest chora :)
OdpowiedzUsuńStrasznie minie ciekawi na co ona jest chora...Btw zaczepisty rozdział :D Czekam na nn ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńDopóki nie ukaże się następny rozdział, będę ją diagnozować sama :D
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że nie będę miała na to zbyt dużo czasu :D
@for_1D_fame
Cudo! Cudo! Cudo!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny :*
Buziaki i dużo weny :)
Bosz xD Kocham Luke'a ale wole żeby była z Niall'em :)
OdpowiedzUsuńSuper... Czekam na nexta i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział♥ Fajnie fabuła się rozwija, mega mi się podoba blog :D Weny! :*
OdpowiedzUsuńhttp://nosweet-life.blogspot.com/