niedziela, 22 marca 2015

21.

" Nosimy maski na twarzach, które pomagają nam udawać. Skrywamy własne blizny, które zadało życie. "

Skrzypnięcie drzwi,powolne kroki i ciche westchnienie zbudziło mnie i sprawiło,że otwarłam oczy.Oto przede mną stanął Niall,z rozwianą czupryną,zaróżowionymi od biegu policzkami i plecakiem przewieszonym przez ramię.Położył ją na krześle a sam usiadł na brzegu mojego łóżka i patrzył na mnie.Po prostu patrzył.
-Nie chciałam żebyś poznał tę część mnie.Chciałam żeby pozostał jeszcze ktoś,kto będzie mnie znał jako tę starą Ashley.-Pokiwał powoli głową i zimną dłonią uchwycił moją ciepłą rękę.Zaczął kreślić na niej małe kółeczka,a jakie dotyk uspokajał moje szalejące serce,które cały czas było monitorowane.Bałam się tej rozmowy,ale teraz kiedy Niall już tutaj był,stres powoli zaczął ze mnie schodzić.
-Dla mnie zawsze będziesz tą samą osobą,nie ważne co by się działo,i musisz o tym pamiętać.Obiecujesz?
-Obiecuję.-szepnęłam.
Przez następne pół godziny Niall rozpakował moje rzeczy,które zabrał z domu.Przy okazji opowiedział mi jak dowiedział się o mojej chorobie od Hazel,której ciężko było przełamać obietnicę,ale w końcu zasypywana pytaniami mu uległa.Dobrze było tak po prostu siąść i porozmawiać,tak jak kiedyś.
-Nie wracajmy do tej sprawy z urodzinami Audrey,dobrze?-poprosił,a ja,chociaż nadal zła o ten incydent,przytaknęłam.Pragnęłam sprawiedliwości,powinien wiedzieć jak było na prawdę,ale wiedziałam,że to po raz kolejny może doprowadzić do kłótni,a ja po pierwsze nie mogę się teraz denerwować,a po drugie i tak nie wygram z jego ukochaną.W końcu to ją zna dłużej i to za nią stoi murem.

Z każdym dniem wracały mi siły i dochodziłam do siebie coraz bardziej.Po trzech dniach lekarz oznajmił,że mogą mnie wypisać jutro z samego rana,więc mama posiedziała ze mną rano,Charlie i Danielle przyszli dokładnie w porze obiadowej i jak tylko drzwi mojego pokoju zamknęły się za pielęgniarką,to zabrali ode mnie to niedobre szpitalne jedzenie i rozłożyli na moim łóżku smakołyki,które kupili w jakiejś restauracji ze zdrową i smaczną żywnością.Hazel dzwoniła do mnie przez ten czas przynajmniej pięć razy dziennie,a oprócz tego ciągle smsowałyśmy.Żałowała,że nie może przylecieć,ale dostała pewną propozycję o której nic nie chciała mi powiedzieć dopóki się nie spotkamy.Wieczorem,tuż przed ostatnią nocą,którą miałam spędzić w tym całkiem uroczym pokoiku,Luke wyszedł do toalety aby zabrać stamtąd wszystkie moje kosmetyki,a w między czasie przyszedł Niall.Przez te kilka dni cały czas się mijali i nie mieli okazji ze sobą porozmawiać.Teraz,kiedy znaleźli się tu w tym samym czasie,zaczęłam się zastanawiać co nastąpi jak staną sobie na drodze.
-Chyba to już wszyst...-Luke zamilkł,kiedy zobaczył Nialla opierającego się o moje łóżko.Skinął w jego kierunku głową,a potem zignorował go i zajął się wkładaniem kosmetyków do mojej torby.Niall nagle zainteresował się rzekomym bałaganem,który podobno był w pokoju (chociaż pielęgniarki codziennie tu sprzątały) i zaczął go ogarniać.Przez pięć minut patrzyłam jak obydwoje się unikają,ignorują i zajmują swoimi sprawami.
-Wiecie jak żałośnie to wygląda?-odezwałam się na głos,a oni odwrócili się w moim kierunku.-Ja siedzę rozwalona na łóżku,a wy gonicie wokół mnie jakbym sama była jakaś niedołężna.I w dodatku ze sobą nie rozmawiacie.-popatrzyłam na nich znacząco.Oni tylko wzruszyli ramionami i wrócili do swoich zajęć.Kiedy skończyli,Luke usiadł koło mnie dając Horanowi do zrozumienia,że nie ma już tu dla niego miejsca.
-Dasz sobie jutro radę?-zapytał mnie Niall.
-Nie martw się.Ma się kto o nią zatroszczyć.-Luke odpowiedział za mnie,a ja przeniosłam wzrok na blondyna.Kiwnął powoli głową,uśmiechnął się do mnie i wyszedł.-Teraz się nagle zainteresował? Nie rozumiem dlaczego z nim rozmawiasz,on nawet Cię nie przeprosił za to co Ci zrobił.
-W zasadzie to wina Audrey...
-Nie ważne,on też miał w tym swój udział.Chcesz żebym już sobie poszedł?-spytał,a ja zaprzeczyłam i wtuliłam się w niego.Leżeliśmy tak ze sobą do północy,kiedy to pielęgniarka przyszła na obchód i gdy zauważyła,że Luke nadal tu jest,to szybko go stąd wygoniła.Zanim wyszedł,złożył na moich ustach gorący pocałunek,po którym spało mi się bardzo bardzo smacznie.

-To już chyba wszystko.-Luke podniósł torbę z moimi rzeczami i jeszcze raz rozglądnęliśmy się po pokoju zanim wyszliśmy.Cieszę się,że wreszcie stąd wychodzę,chociaż będzie mi brakowało tego pięknego widoku za oknem.No i poza tym miałam tu ogromną wygodę i swobodę,a wszystko dzięki mamie,która po przylocie od razu zarządziła aby przenieść mnie do prywatnej sali.Luke otworzył przede mną drzwi taksówki i poprosił kierowcę o w miarę szybkie dotarcie na lotnisko.Dwadzieścia minut później gdy zbliżaliśmy się do niego,miałam mieszane uczucia: z jednej strony chciałam wrócić już do domu,ale z drugiej zakochałam się w Nowym Jorku i nie mogłam się doczekać kiedy tu znowu wrócę.Biorąc pod uwagę moje tymczasowe wycofanie się z tańca,pewnie nie nastąpi to zbyt prędko...Wygramoliłam się z samochodu i odetchnęłam świeżym powietrzem,które przyjemnie owiało moją twarz.Dobrze było wyjść z powrotem na dwór.
-Jak...co wy tu robicie?-rozdziawiłam usta,kiedy przy samym wejściu na lotnisku ujrzałam dwudziestoosobowy zespół z trenerem na czele.Naomi i Peter trzymali w górze kolorowe baloniki i wymachiwali nimi wesoło w moim kierunku.
-Chyba nie myślałaś,że puścimy Cię tak bez pożegnania?-zaśmiała się Danielle,a inni jej zawtórowali.Idąc ku nim,spojrzałam na Luke'a,który również się uśmiechał.
-Wiedziałeś o wszystkim!-wskazałam na niego paluchem,a on skinął głową.Uściskałam ich wszystkich i wzruszyłam się na widok ich wesołych twarzy.
-Ty mała oszustko!-Trener zawołał do mnie,ale mimo to uśmiechał się delikatnie i wziął mnie w swoje ramiona.-Nie powinnaś mnie była okłamywać,to mogło się dla Ciebie źle skończysz.Ale zemszczę się na tobie jak już do nas wrócisz,dobrze?
-Chyba się przesłyszałam.-wybałuszyłam oczy.Byłam pewna,że po tym wszystkim co się stało,oni nie będą chcieli mnie już w grupie.Przecież nie powiedziałam im prawdy,miałam znaczą część w układzie,a oni nie mieli żadnego zastępstwa.Niedługo konkurs,będą musieli zrobić same poprawki.-Będziecie mnie chcieli z powrotem?
Trener puścił do mnie oczko,a ja z powrotem rzuciłam mu się na szyję.
-Ale oczywiście będziemy Cię stale obserwować,sprawdzać czy bierzesz leki i nie będziesz się już tak przemęczać.Masz ogromny potencjał Ashley,nie marnuj tego.
-Nie chcę przerywać wam tej słodkiej chwili,ale niestety musimy już iść.-wtrącił się Luke i wskazał na zegarek.
-To dla Ciebie.-Charlie podał mi czerwone pudełeczko,a ja wzięłam je do rąk i otworzyłam.Były tam dwie rzeczy: jedna z nich to brązowa ramka a w niej nasze wspólne zdjęcie z Londynu,a druga...
-Jest przepiękna!-obróciłam w dłoniach dużą kulę-pozytywkę w której w środku znajdowała się mała tancerka,a gdy się nią potrząsnęło prószył uroczy śnieg.Miała też pokrętło dzięki któremu wydobywała się muzyka,kiedy się go przekręciło.-Dziękuję wam,jesteście na prawdę niesamowici.Kompletnie się tego nie spodziewałam...-Mimowolnie łzy wzruszenia puściły się z moich oczu,a dziewczyny momentalnie przycisnęły mnie do siebie.Luke uchwycił moją dłoń i pociągnął w stronę drzwi,ale drogę jeszcze zagrodził mu Charlie.
-Będzie mi Ciebie brakowało.Ale obiecuję,że niedługo się zobaczymy i to w...całkiem przyjemnych okolicznościach.-uśmiechnął się do mnie tajemniczo,a ja zauważyłam jak dłoń Luke'a mocniej zaciska się na mojej.Przez to wszystko całkowicie zapomniałam o tym incydencie z klubem.
-Zakładam,że nie zdradzisz mi nawet rąbka tej tajemnicy?-spojrzałam na niego błagalnie,ale on jednie pochylił się na de mną i pocałował mnie w czoło.Zerknęłam na Luke'a,który wpatrywał się w niego tępym wzrokiem,natomiast Charlie miał chyba dobrą zabawę.A więc jednak musiał słyszeć o podejrzeniach blondyna co do tego,że rzekomo mu się podobam.Puścił do mnie oczko i wrócił do reszty a ja spojrzałam na nich wszystkich ostatni raz i weszłam na lotnisko za Lukiem.

*

-Obiecaj mi,że nie będziesz zazdrosny o Charliego.To,że niby mu się podobam jest kompletnie śmieszną teorią,skarbie.-powiedziałam do niego,kiedy pięć godzin później nadal lecieliśmy samolotem.Do lądowania zostało nam jeszcze około czterdzieści minut.
-Ale widziałaś,że sam daje mi ku temu powody.-obruszył się zza gazety,którą przeglądał.
-Zrobił to specjalnie,nabija się z Ciebie bo tak jak ja uważa,że to byłaby straszna siara gdyby się we mnie zabujał.-zachichotałam.-Napisał mi smsa zaraz po tym jak odeszliśmy.Byłby w stanie przypłacić śliwą pod okiem żeby tylko jeszcze raz zobaczyć tą twoją minę w stylu "are you fucking kidding me?"-wybuchnęłam śmiechem,a on uniósł wysoko swoją brew.
-Ależ on zabawny...
Położyłam głowę na jego ramieniu i zatopiłam się w książce,którą Niall przywiózł mi razem z moimi rzeczami.Zostało mi kilka rozdziałów więc idealnie doczytam ją przed lądowaniem.

Gdy dotarliśmy do mojego mieszkania,było około godziny siedemnastej.Zmęczona podróżą od razu zażyłam leki,bo od teraz wiedziałam,że nie mogę bagatelizować wszelkich zmian w moim zdrowiu.Teraz przez moje głupie błędy,nabawiłam się trzeciego stadium choroby i podatność na zmęczenie i ograniczenie ruchowe była dużo większa niż przedtem.Taki właśnie urok Niewydolności Serca.Oznacza to,że moje serce nie pompuje wystarczającej ilości krwi,którą potrzebuje mój organizm.Na początku,kiedy wykryto u mnie tę chorobę,nie potrafiłam zrozumieć co dokładnie mi dolega,ale lekarz do którego trafiłam skutecznie mi to wyjaśnił:
-Serce jest pompą,która odbiera krew żylną powracającą z całego organizmu i pompuje ją do płuc.Tu nasyca się ona tlenem i zostaje przepompowana do tętnic skąd doprowadzana jest do wszystkich twoich organów.Gdy serce jest niesprawne,niewydajne,nie pompuje tyle krwi ile potrzebuje organizm.W konsekwencji do poszczególnych organów dociera zbyt mało tlenu (paliwa dla komórek) lub też zbyt dużo krwi zalega w narządach ciała.Jeśli krew jest źle utleniona,dość szybko odczuwasz tego skutki: nawet niewielki wysiłek sprawia,że łatwo się męczysz,ponieważ w mięśniach jest za mało tlenu,oblewa Cię zimny pot bo skóra jest niedotleniona.
O tym wszystkim opowiedziałam Luke'owi w samolocie a on,kiedy o tym usłyszał,prawie się rozpłakał.Przez cały czas jednocześnie tulił mnie do siebie,trzymał mnie za rękę,ale też wypominał jak mogłam mu o tym nie powiedzieć.Był równocześnie zły jak i też nie potrafił się gniewać.Własnie dlatego nie chciałam nikomu nic mówić,ale z drugiej strony dobrze,że mam już to za sobą.
-Zrobię kolację.-powiedział,kiedy ja zniknęłam za drzwiami łazienki.Wzięłam prysznic i przebrałam się w wygodniejsze ubrania.Gdy wyszłam już odświeżona,nie znalazłam Luke'a w kuchni,tylko w salonie.Zgarbiony siedział nad laptopem i...płakał?
-Co się stało?-podeszłam do niego wystraszona,a on zatrzasnął komputer i kiwając głową otarł łzy.-Luke,przecież widzę.
-Nic,po prostu...przeczytałem,że przy niewydolności serca śmiertelność jest nawet większa niż w przypadku raka piersi czy prostaty....-przybliżył się i przytulił do siebie mocno.Wyłożyłam moje nogi na kanapę i położyłam głowę na jego klatce piersiowej.To był mój kokon.Zatapiałam się w jego ramionach,zamykałam oczy i ożywałam.Byłam bezpieczna i szczęśliwa słysząc bicie jego serca tak blisko mojej głowy.Trwaliśmy w takim uścisku dłuższą chwilę,nic kompletnie nie mówiąc.Właśnie dlatego nie chciałam żeby ktoś się dowiedział.Nie potrafiłam patrzeć na to jak mnie żałują,jak się rozczulają,to mnie przytłaczało.
Zjedliśmy kolację w ciszy,a następnie wygramoliliśmy się na górę do mojej sypialni,gdzie bydwoje szybko zasnęliśmy.

Mój organizm potrzebował więcej czasu niż zazwyczaj aby się zregenerować,dlatego obudziłam się kiedy było po jedenastej.Schodząc po schodach zauważyłam Luke'a w samych krótkich spodenkach,który mówił coś do Muffina i zaśmiałam się na ten widok.Przygryzłam wargę widząc jego przepiękne ciało.Chłopak usłyszał mnie i odwrócił się w moim kierunku,witając mnie szerokim uśmiechem.
-Próbuję zbratać się z wrogiem.-wskazał na kota,a mnie przypomniało się jak opowiadał mi o swoim urazie z dzieciństwa do tych małych czworonogów.
-I jak wam idzie?-podeszłam do nich,a Muffin momentalnie zaczął łasić się o moje nogi.Luke natomiast objął mnie w pasie i złożył na moich ustach ciepły,długi pocałunek.
-Chyba całkiem nieźle.Zamierzałem właśnie przynieść Ci śniadanie,ale Hazel wpadła tu przed chwilą i prosiła żebym Ci przekazał,że chce się z tobą spotkać.Mówiła,że jak tylko wstaniesz zabiera Cię na śniadanie do jakiejś restauracji,chyba chce pogadać.-pogłaskał mnie po włosach,a ja pokiwałam głową.
-Co ty będziesz robił przez ten czas?-zapytałam.
-Niestety mam obowiązki,muszę pojechać do studia.Chłopaki do tej pory nagrywali beze mnie,ale nie mogę tego odkładać w nieskończoność,też muszę do nich dołączyć.Dasz sobie radę?-spojrzał na mnie z troską.
-Oczywiście,zawsze sobie jakoś dawałam.Hazel jest tuż obok,a w razie czego jestem ciągle pod telefonem.-pocałowałam go w czubek nosa i skierowałam się do toalety,odprowadzona przez jego wzrok.Wiem,że się o mnie martwi,teraz kiedy się dowiedział.Ale taka jest prawda: do niedawna byłam ze wszystkim sama i jakoś sobie radziłam,to i teraz też dam sobie świetnie radę.

Jack in a suit AND those aviators?!?! This shouldn't be legal because it's killing me... (GIF)



7 komentarzy

  1. Cudo wreszcie :* Czekam do tego momentu aż z Niall'em będzie miała dobre stosunki :3 Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. You make my day! :) <3 kocham to opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniały rozdział x i mogłabyś wpleść do tego ff chociaż na 1 rozdział jakiś innych youtuberów? np. Dan'a, Phil'a, Jim'a,Tyler'a, Troye'a etc? było by naprawdę super :D pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  4. ominęłam jeden rozdział i przez to nie zauważyłam że Jim już był w jednym rozdziale, przepraszam za to :) jestem ciekawa o czym chcę porozmawiać Hazel,może o tym że spotyka się z Jim'em? XD sorki za to, po prostu jestem janya shipper sooo, trzymaj się, do następnego rozdziału x

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawi Cię, co się stanie, gdy jeden czyn zaważy na życiu młodego człowieka? Jedno wydarzenie może zmienić wszystko na gorsze. Jeśli tak, koniecznie musisz odwiedzić Zastępcę (wystarczy kliknięcie na tytuł, żeby przenieść się na odpowiednią stronę). Jest to opowiadanie, w którym przeważają sceny przepełnione krwią, ale zdarzają się również inne wzloty. Nic tu nie jest tak, jak powinno być. Ludzie znikają, umierają lub odchodzą, ale zastępca zostaje do samego końca.
    Serdecznie zapraszam,
    dajmond

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu coś co odciągnęło mnie od tych wszystkich wydarzeń ;) Dziękuję Ci :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Ashley... Nie wiedziałam, że to aż tak groźna choroba :x
    Dobrze, że ma przy sobie tyle wspaniałych przyjaciół i Luke'a ;)
    Świetny rozdział! Czekam na nexta xx
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon