środa, 27 sierpnia 2014

4.

" Nigdy nie ma się drugiej okazji, żeby zrobić pierwsze wrażenie. "

* Niall *
Przez kolejny tydzień Ashley codziennie zamieszczała wpisy w swoim pamiętniku,które nie wiadomo jakim cudem pojawiały się w moim zwyczajnym notesie.Oprócz tego,że nie miałem pojęcia jak to się dzieje,nie wiedziałam też,dlaczego przydarzyło się to akurat mnie.Nie mieliśmy nic wspólnego,nawet nie zdążyliśmy się dobrze zapoznać,a w dodatku ja rzadko bywałem w jednym miejscu,jeśli miała jakieś problemy,to nie byłem w stanie jej pomóc.Głupio się czułem czytając jej zwierzenia,to tak jakbym naruszał jej prywatność.Ale z drugiej strony codziennie byłem bardzo ciekaw czy jej pismo znowu pojawi się w moim notesie.
Ostatnie kilka dni były dla niej ciężkie.Napisała,że ciągle czuje się zmęczona i niewyspana,codziennie musi biegnąć do szkoły tańca na zajęcia,a kiedy je skończy jest zmuszona dzwonić po taksówkę,bo jest zbyt słaba aby dojść na stację metra.Zmartwiły mnie te fakty,cokolwiek się z nią dzieje,powinna pójść z tym do lekarza.Dodała jeszcze,że nie może sobie pozwolić na wzięcie urlopu,bo pozwalniali kilka osób,a właśnie teraz zaczyna się sezon letni i coraz więcej ludzi przychodzi na zajęcia taneczne.
Nie wiedzieć czemu czułem się bardzo źle z tą świadomością,że wiem co się u niej dzieje i nic z tym nie robię.Może te dziwne rzeczy dzieją się właśnie dlatego,abym ich wysłuchał i pomógł jej? 
Zacząłem jej szukać.Wpisałem jej imię i nazwisko do wyszukiwarki,ale nic szczególnego nie znalazłem.Co prawda miała profil na facebooku,ale był on zablokowany dla nieznajomych,a ja nawet nie miałem swojego konta.Teraz żałuję,że nie podwiozłem jej do domu,tylko pozwoliłem wsiąść do taksówki.

*

Od dwóch dni byłem bardzo zdeterminowany i szukałem dalej,niestety nadal nie miałem pomysłów.Los Angeles jest wielkim miastem,nie było szans żebym spotkał ją przypadkowo na ulicy.No dobra,może i były,ale graniczyły z cudem.I właśnie wtedy,kiedy zacząłem wątpić,Ashley dodała nowy wpis do swojego pamiętnika.

18 czerwca 2014
To niesamowite jak człowiek może odpocząć w przeciągu dwóch dni.Przez ten czas w ogóle nie ruszyłam się z domu,wylegiwałam się w łóżku od rana do wieczora nadrabiając ulubione seriale.Poprosiłam moją sąsiadkę Hazel,tę z piętra wyżej,aby zrobiła mi małe zakupy.Wiedziała z czym się zmagam,musiałam powiedzieć komuś o moich dolegliwościach w razie gdyby działo się coś złego.Hazel jest na prawdę miłą osobą,codziennie do mnie zagląda zapytać jak się czuję.Myślę,że jest najbliższą mi osobą,mimo że nie mogę jej jeszcze nazwać moją przyjaciółką.
Jutro czeka mnie ostatni dzień wolnego,później muszę wracać do pracy.Czuję się już na siłach aby wyjść z domu,dlatego z samego rana zamierzam wybrać się na Santa Monica Beach,nie chcę ostatniego dnia przesiedzieć w domu,kiedy na dworze jest taka piękna pogoda.Ku mojemu zdziwieniu Hazel postanowiła wybrać się tam ze mną.Wiele razy proponowałam jej wspólne wyjście,bo samotność czasem bardzo dawała mi się we znaki,ale ilekroć próbowałam,ona odmawiała.Hazel studiuje dziennie i dużo czasu poświęca na naukę,to też po pewnym czasie przestałam się jej narzucać...

Bingo.Nie musiałem więcej wiedzieć,wystarczyło mi jedynie informacja gdzie jutro wybiera się Ashley.Niestety nie sprecyzowała godziny kiedy tam będzie,ale to nie ważne,wybiorę się tam jak najwcześniej.Pozostaje mi tylko pogadać z Markiem,ochroniarzem,który zapewne będzie zmuszony pojechać tam ze mną.

*

Z samego rana.Co miała na myśli pisząc: z samego rana? Bo ja i Mark siedzieliśmy na plaży od siódmej zero zero,ale nigdzie jej nie zauważyłem.Plusem tak wczesnej pory jest to,że na razie nie było tu zbyt wielu ludzi,ale niestety jest i minus,że plaża jest bardzo długa i nie mam pojęcia gdzie zamierza wybrać się Ashley.
Mijały już dwie godziny odkąd chodziliśmy tam i z powrotem,ale nadal nic.
-Jesteś pewien,że miała przyjść na tą plażę?-spytał Mark,ale ja go nie słuchałem,bo właśnie ją dostrzegłem.

* Ashley *
Hazel i ja zsiadłyśmy z rowerów i oparłyśmy je o najbliższe palmy.Rozłożyłyśmy maty do ćwiczeń,które zabrałyśmy ze sobą i już miałyśmy na nich usiąść,kiedy ktoś do nas zawołał.
-Hej,dziewczyny!-Jakiś nieznajomy brunet uśmiechnął się do nas szeroko,zarzucając swoją wielką grzywą.Przejeżdżając obok uniósł jedną rękę aby nam pomachać,ale właśnie w tym momencie stracił panowanie nad rowerem i kilka metrów dalej spadł z niego z głośnym hukiem,uderzając przy okazji o drzewo.Bez słowa spojrzałam na Hazel i obydwie w tym samym momencie wybuchnęłyśmy tak głośnym śmiechem,że mimowolnie opadłyśmy na świeżo skoszoną trawę.Zażenowany chłopak zebrał się jak najszybciej tylko potrafił,i kulejąc na jedną nogę wsiadł na swój rower i czym prędzej odjechał.Śmiałyśmy się chyba przez pięć minut,aż brzuchy zaczynały nas potwornie boleć.
-Dobra,czyli mięśniami brzucha nie musimy się już przejmować.-zachichotałam i usiadłam w szerokim rozkroku na swojej macie,a ona zaczęła mnie naśladować.-Teraz ćwiczenia rozciągające.
Gdy Hazel pojawiła się dzisiaj u moich drzwi,poprosiła mnie abym pokazała jej kilka fajnych ćwiczeń.Przez ciągłe ślęczenie nad książkami zaczęły boleć ją kości,bo nie uprawiała żadnego sportu.
Niestety po kilku minutach dostrzegłyśmy tego samego chłopaka co wcześniej i jeden wybuch śmiechu przywołał kolejne.W efekcie zaczęło rozbawiać nas wszystko i nic,najzwyczajniej w świecie dostałyśmy głupawki.Hazel wyciągnęła swoją mini kamerkę i zaczęła nagrywać moje zwijanie się ze śmiechu.

* Niall *
-No idź do niej!-Mark zaczął popychać mnie w jej kierunku,ale ja pokiwałem przecząco głową.
-No i co ja jej powiem? Tak po prostu tam podejdę i się przywitam?-uniosłem pytająco brew,a on popatrzył na mnie spojrzeniem mówiącym "no a dlaczego by nie?".-Nie mogę,zobacz jak one się wygłupiają.Ja...nie będę im przeszkadzał.Poczekam na właściwym moment.
Przysiadłem na piasku i jednym okiem ją obserwowałem.Obydwie,ona i jej koleżanka,ubrane były na sportowo i najwyraźniej przyszły tu z zamiarem ćwiczenia,chociaż jak na razie nie za bardzo im to wychodziło bo cały czas się z czegoś śmiały.I tak było przez kolejne piętnaście minut,aż wreszcie Ashley wstała.Zaczęła iść w kierunku baru z koktajlami,to właśnie była moja szansa.
-Zaczekaj tu na mnie.-rozkazałem Markowi,a sam pobiegłem za nią truchtem.Kiedy stała przy ladzie i chciała zapłacić,ja byłem szybszy.Postawiłem banknot na blacie i poprosiłem o doliczenie jeszcze jednego koktajlu.
-Co ty tu robisz?-zdziwiła się na mój widok i zaczęła protestować w przyjęciu koktajli ode mnie.
-Wybrałem się na spacer po plaży i zachciało mi się pić.Nie spodziewałem się,że Cię tu spotkam.-uśmiechnąłem się i podałem jej napoje.Z wielkim ociąganiem,ale w końcu je zabrała.
-Dziękuję,ale na prawdę nie musiałeś.
-Daj spokój.-machnąłem ręką i ramię w ramię ruszyliśmy w kierunku plaży.-Co u Ciebie słychać?
-Nic specjalnego.-wzruszyłam ramionami.-Ostatnio sporo pracuję,coraz więcej osób zapisuje się do naszej szkoły,więc musieliśmy zrobić więcej grup.
-Nie przemęczasz się zbytnio?-spytałem zanim zdążyłem się ugryźć w język.Za szybko,nie powinienem był teraz o to pytać.
-Nie...-odpowiedziała powoli,przyglądając mi się badawczo ze zmrużoną brwią.-Dlaczego pytasz?
-Ja tylko...powiedziałaś,że masz dużo zajęć,więc pomyślałem,że to musi być...męczące.-wymusiłem uśmiech,a kiedy odwróciła ode mnie wzrok,odetchnąłem z ulgą.Doszliśmy do miejsca w którym siedziała jej przyjaciółka.
-Co tak dług...-dziewczyna odwróciła się do nas i zamarła w pół słowa,kiedy mnie ujrzała.Wpatrywała się we mnie przez kilka dłuższych chwil,dopóki nie przerwałem milczenia.
-Cześć,ty musisz być Hazel.-podałem jej rękę,a ona pokiwała głową i nieśmiało ją uścisnęła.Kiedy Ashley spojrzała na mnie zaskoczona,już wiedziałem że palnąłem gafę.Nie miałem prawa wiedzieć,że Hazel to Hazel.
-Skąd...-zaczęła,ale szybko jej przerwałem.
-Wspominałaś mi o niej na imprezie twojej mamy.Tam w ogrodzie,pamiętasz?-przejechałem nerwowo ręką po włosach,modląc się,by to kupiła.
-Nie...-odpowiedziała powoli,a ja czułem jak robi mi się gorąco.Kątem oka zauważyłem,że Hazel wyciągnęła kamerę i zaczęła nas nagrywać.-..ale byłam pijana,możliwe że coś mi się wyrwało...-dokończyła,a ja po raz drugi w przeciągu pięciu minut poczułem ogromną ulgę.Pomachałem do kamery Hazel i tak jak prosiła przykucnąłem przed nią i pozdrowiłem jej młodszą siostrę.Gdy ponownie wstałem napotkałem wzrok Ashley."To niemożliwe,żebym Ci o niej mówiła" wyczytałem z jej oczu i poczułem jak serce mi przyśpiesza.
-To..to ja już sobie pójdę.-upijając swojego koktajlu zacząłem się cofać.Schrzaniłem wszystko,a mogłem osiągnąć tak wiele! Nie wiadomo kiedy znowu nadarzy się taka okazja.Jakaś waleczna cząstka mnie,podpowiedziała mi żebym się wrócił.I chyba...po raz pierwszy w życiu jej posłuchałem..-Ashley,dasz mi jakieś namiary na siebie? Fajnie by było czasem usłyszeć jak Ci się powodzi.
Dziewczyna przejechała po mnie wzrokiem od góry do dołu,ale w efekcie uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową.Podałem jej mój telefon,gdzie wystukała swój numer.Dawno nie byłem tak zestresowany jak w tym momencie,jakaś część mnie na prawdę martwiła się o tę dziewczynę.Jeśli już dostałem taką okazję aby jej pomóc,to nie mogłem jej nie wykorzystać.Oto moja szansa.



7 komentarzy

  1. awwssss *.* Świetny! <3
    w wolnej chwili zapraszam do siebie http://wind-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział i Nalej taki kochany...:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niall, Ty to potrafisz być dyskretny, naprawdę haha :D
    Bardzo fajny rozdział ;3
    Czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  4. JAK TO MOŻLIWE Z TYMI WPISAMI, ŻE ON JE CZYTA, NO JAK!? czekam na twitterze na twoje tłumaczenie tego :/ czekam już na następny i dłuższy! :D /K

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rodził! Wpadłam tu przypadkiem i nie żałuje! Masz talent dziewczyno! Już nie mogę doczekać się następnego ;) Zostaje z Tobą na dłużej ;)
    Pozdrawiam i życzę weny kochana ;*

    http://effective-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę nie wierzę, że chłopak taki jak Naill popełnił tyle błędów i dał się podejść! Obdarz go trochę sprytem bo chłopak zaraz się wygada o tej magii...i nic nie będzie z tej tajemniczej mocy która tu grasuje? M :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon