sobota, 28 lutego 2015

19

" Nie mam zamiaru myśleć o idealnym życiu. Wszystkie niepowodzenia to tak naprawdę sprawdziany, które zmuszają nas do wyboru pomiędzy rezygnacją, a podniesieniem się z ziemi, otrzepaniem się z kurzu i stawieniem czoła sytuacji. "


-Dziękuję Ci za wszystko.-powiedziałam,wzdychając,kiedy podjechaliśmy pod dom.Widziałam,że światło u Hazel się świeciło a jej sylwetka mignęła mi w oknie,więc zapewne oczekiwała mojego powrotu.
-Wyszedłbym na górę,ale widzę,że jesteś już zmęczona.-Dotknął ciepłą dłonią mojego policzka,a ja byłam mu mega wdzięczna za zrozumienie,bo faktycznie marzyłam tylko o tym żeby się położyć.-Powiedz mi jeszcze tylko...dlaczego mieliście takie miny,kiedy twoja mama ogłosiła zaręczyny? Zdziwiło mnie to,pomijając fakt,że w ogóle nie miałem pojęcia o tym,że twoi rodzice nie są razem.Twój tata...zmarł?
-Nie nie...-pokiwałam głową i poprawiłam się wygodniej w fotelu.-Moi rodzice rozwiedli się jak miałam dwanaście lat.Było to dla mnie wielkim szokiem,bo zawsze...zawsze byli w sobie tacy zakochani! Byłam mała,nie mogłam w ogóle w to uwierzyć.Po rozwodzie tata wyjechał do Irlandii i widuję go sporadycznie co kilka lat.Mama od tamtego czasu założyła własny biznes i poświęcała się tylko pracy,a dla nas miała coraz mniej czasu.Później,kiedy już wszyscy wyprowadziliśmy się do własnych gniazdek,mama poznała Bena.Nie myśleliśmy,że sprawy zajdą tak daleko i coś z tego wyjdzie,poza tym jest młodszy od niej o osiem lat.Szczerze mówiąc,to...nadal nie mogę pogodzić się z tym,że moi rodzice się rozstali.Nadal mam ich przed oczami jako parę zakochanych,zapatrzonych w siebie i nie widzących świata poza sobą.Nie mogę wyobrazić sobie,że mama zacznie nowe życie z kimś innym.-zakończyłam i spuściłam wzrok na swoje dłonie.
-Rozumiem.Moje biedactwo.-Luke pochylił się nade mną i pocałował mnie czule w czoło.Trwaliśmy tak przez chwilę w ciszy i w ciemności i nie potrzeba mi było nic więcej,tylko jego kojącego dotyku.
-A ty? Twoi rodzice się kochali?-zapytałam.
-Nie...-odrzekł,nic nie tłumacząc.-Ale mam nadzieję,że rodzice moich dzieci będą.*-dodał szybko,a delikatny uśmiech wpełznął na jego twarz.Zaśmiałam się razem z nim i pocałowałam go w usta.
-Muszę iść.Hazel chyba wychodzi już sama z siebie,patrząc na nas z góry.-wskazałam palcem na jej okno,a Luke pochylił się nade mną i pomachał jej.Przyłapana na gorącym uczynku nagle zaczęła udawać,że podlewa kwiatki,ale mimo to odmachała.-Odezwę się jutro z lotniska.
-Ach,zapomniałem,że wylatujesz!-klepnął się w czoło.-O której? Chcesz żebym Cię zawiózł?
-Nie trzeba,Charlie ma po mnie przyjechać.
-No dobrze,ale to ja Cię odbiorę.Tydzień w Nowym Jorku,tak?-pokiwałam głową a on pocałował mnie znowu,tym razem dłużej i namiętniej.-Uważaj na siebie,mała.
-Ty na siebie też.Będę Cię kontrolować,zapomnij o imprezach.-ostrzegłam go,a on zachichotał.Zamknęłam drzwi i pomachałam mu na pożegnanie.Moje serce już zaczęło za nim tęsknić.


*

image-Opowiedz nam co tu się dzieje,Ash.-Charlie wisiał nade mną z kamerą,a ja szybko poprawiłam moją bordową czapkę i z uśmiechem popatrzyłam w górę.
-Siedzę sobie właśnie na jakiejś bardzo niewygodnej podłodze,bo wszystkie ławeczki są zajęte...-rozejrzałam się dookoła i to samo zrobił Charlie ze swoją kamerą.-Z powodu jakiejś awarii odwołali nasz lot i bardzo dużo ludzi czeka na nowy samolot,który ma dopiero przylecieć.Także...wszyscy jesteśmy źli i znudzeni czekaniem.-wyjaśniłam.
-Coś jeszcze nam powiesz?-nadal sterczał przede mną.
-Hmm...że zaczynasz mnie irytować tym swoim kamerowaniem?
-Tylko bez takich,tego nie wrzucę na youtube'a!-zawołał,wyłączając kamerę i siadając obok mnie.-Wiesz ile miałem ostatnio wyświetleń? To po prostu poezja!
-Brawo.-zaklaskałam mu i oparłam się o jego ramię.-Mogę iść spać?-ziewnęłam przeciągle.Od piątej rano jestem na nogach,a teraz i tak utknęliśmy tutaj i nie wiadomo jak długo musimy tu czekać.
-Nie,pierwsze wyjaśnisz mi dlaczego tak dziwnie zareagowałaś na wzmiankę o Niallu,kiedy Danielle do Ciebie podeszła na początku.-wyłapał mój wzrok i spojrzał na mnie znacząco.Westchnęłam i zaczęłam wyjaśniać mu całą sytuację,bo wiedziałam,że i tak sobie nie odpuści.
-Co za dupek!-skwitował,kiedy skończyłam opowiadać.-I jaki musi być ślepy,że nie widzi jak ta jego laska nim manipuluje! Wkurzyłem się,powiem Ci.Mam ochotę do niego zadzwonić i sobie o tym porozmawiać.-złapałam go za rękę i ścisnęłam ją mocno.
-Doceniam to bardzo,że jesteś po mojej stronie.Ale Niall jest teraz ślepy i nikomu nie uwierzy,dopiero sam kiedyś się przekona jaka była prawda.-westchnęłam.-Na prawdę nie widziałeś tych plotek w internecie? Wszędzie było o tym głośno.
-Ostatnio byłem trochę zajęty przeprowadzką i nie miałem czasu.-wyjaśnił,po czym wyciągnął z plecaka bułkę.
-Przeprowadziłeś się?-zaciekawiłam się,a on pokiwał głową zadowolony.
-Spokojna ulica,fajni sąsiedzi,nie tak daleko od centrum,dom z niewielkim ogródkiem i garażem...Zarąbiście,polecam.-zobaczył mój rozmarzony wzrok.-Kilka metrów dalej jest właśnie dom na sprzedaż,tak tylko mówię,jakbyś chciała się rozejrzeć.
-Dopóki nie powiedziałeś o własnym ogródku,nie pomyślałabym nawet o tym,że mogłabym się wyprowadzić z mojego mieszkania!-uderzyłam go w ramię,zła,że wprowadził mnie w wątpliwości.
-Brzmi nieźle,co? Można wyłożyć się na zielonej trawce,kiedy tylko zechcesz,poopalać się w słoneczku,posadzić jakieś kwiaty...No i oczywiście miałabyś fajnego sąsiada.
-Charlie...-zrobiłam minę zbitego psa,bo zrobił mi ochotę na dosłowne zejście na grunt,a nie wyłażenie po schodach na siódme piętro,kiedy winda co tydzień jest zepsuta.
-Taniec szczęścia!-zawołał gibając się na boki i zajadając tą swoją bułkę.
-Jesteś niemożliwy.-parsknęłam śmiechem i zatopiłam się w rozmyśleniach o swoim własnym,zielonym ogrodzie.



*
* Perspektywa Nialla *

-Kochanie...zaczynam się o Ciebie poważnie martwić.-Audrey wychrypiała mi do ucha.Zabrała mój zielony notes,który kurczowo trzymałem w ręce i rzuciła go na ziemię,zanim zdążyłem zaprotestować.Położyła się na mnie okrakiem i zarzuciła swoje blond włosy,całując mnie przy tym namiętnie po szyi.Ja natomiast leżałem beznamiętnie i wpatrywałem się w sufit.-Pochlebia mi,że pozwalasz mi robić ze sobą co tylko chcę,ale nie obraziłabym się na odrobinę twojego zainteresowania.-Zaczęła powoli rozpinać guziki mojej koszuli,jeden po drugim.
-Przestań,nie mam teraz na to ochoty.-chwyciłem jej ręce i jednym ruchem zrzuciłem ją z siebie.
-O co Ci chodzi?-zapytała rozdrażniona i pogładziła swoje idealne blond włosy.
-Tak się zastanawiam...co naprawdę zaszło między tobą a Ashley?-spojrzałem na nią,a uśmiech szybko spełzł z jej twarzy.
-Już Ci mówiłam,przybiegła do mnie i jak wariatka zaczęła wrzeszczeć przy wszystkich gościach.Z resztą każdy kto tam był to potwierdzi.-wstała z łóżka i podeszła do swojej toaletki,aby poprawić szminkę na ustach.
-No dobrze,ale tak bez powodu? Po prostu zostawiła dzieciaki i zbiegła żeby na Ciebie nakrzyczeć?-dopytywałem,wciąż leżąc i wgapiając się w sufit.Sam już nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć.Z jednej strony ufałem Audrey,jest moją dziewczyną i nie miałaby powodu aby mnie okłamywać.Ale z drugiej...Ashley napisała swoją wersję w tym pamiętniku i nie ma pojęcia,że ja też to przeczytałem,więc po co miałaby tam zmyślać?Coś mi tu nie pasowało.
-Skarbie,nie wiem co w nią wstąpiło!-zawołała poirytowana.-Od początku wydawała mi się jakaś dziwna,ale nie chciałam Ci nic mówić.Nie zauważyłeś tego?
-Cóż,nie.-przetarłem zmęczone oczy i głęboko westchnąłem.

*
Odkąd tu jesteśmy,czyli dokładnie 4 dni,ostro trenujemy od rana do wieczora.Mamy nowy układ,który musimy opanować przed występem,a będzie on za dwa tygodnie,więc nikt się nie leni,ani nie narzeka,tylko wszyscy dajemy z siebie wszystko.Dzień w dzień wylewamy z siebie mnóstwo potów,ale efekty naszej pracy będą tego zdecydowanie warte.
-Dobra,na dzisiaj koniec.Ashley,pamiętaj żeby wyżej wyciągać nogę,a ty,Charlie zapamiętaj w końcu początek kroków!-trener rzucił uwagi w naszym kierunku,a my spojrzeliśmy po sobie.-Zmykajcie,widzimy się jutro o tej samej porze.
Wszyscy zgodnie ruszyliśmy do szatni.Charlie zawiesił swoją rękę na mojej szyi.
-Spośród wszystkich ludzi w grupie,on musiał wymienić akurat naszą dwójkę.My to jesteśmy zgrani!-zachichotał i podał mi butelkę wody,na którą spojrzałam jak na wybawienie.Ostatnio nie narzekałam na kondycję,ale zauważyłam,że wysiłek który tu wkładałam jest dużo większy niż w mojej poprzedniej pracy.Mam tylko nadzieję,że uda mi się utrzymać tępo i już nic się nie pogorszy.
-Co dzisiaj robimy?-zapytał,kiedy wsiedliśmy do metra,aby dostać się do naszego hotelu,który był w innej dzielnicy Nowego Jorku.
-W prawdzie to marzę o przyjemnej kąpieli i wieczorem spędzonym przed telewizorem.-myślami znalazłam się już na kanapie i z pilotem w ręku.Ale sądząc po minie przyjaciela,wiedziałam że ten pomysł nie przypadł mu do gustu.
-Na to będziesz miała czas w domu! Jesteśmy w NY,Ash! Musimy trochę poszaleć,pojutrze wylatujemy!-potrząsnął mną lekko za ramiona,chcąc sprowadzić mnie do porządku.Zaśmiałam się głośno.
-Okej,niech będzie.Ale za to,że się zgodziłam,nie będziesz pukał mi do drzwi łazienki co dwie minuty,tylko cierpliwie zaczekasz aż się ogarnę,zgoda?
-Wiesz,że ty potrafisz tam siedzieć godzinami?-wyczułam przerażenie w jego głosie,ale jedynie wzruszyłam ramionami.-No dobra,ten jeden raz może wytrzymam...
Gdy znaleźliśmy się w hotelu,od razu pobiegłam do pokoju,który dzieliłam z Danielle,żeby zdążyć przed nią do łazienki.Kąpiel,umycie i wysuszenie włosów zajęły mi pół godziny i na całe szczęście nie słyszałam nigdzie pukania Charliego,więc prawdopodobnie Dani nie wpuściła go do naszej sypialni.Wpuściłam przyjaciółkę do łazienki,a sama zaczęłam się malować i układać włosy,co poszło mi dosyć sprawnie być może dlatego,że dzisiaj nikt nade mną nie wisiał.Gdy już się ogarnęłam,rozpoczęłam rozgrzebywanie walizki w celu znalezienia czegoś,co nadałoby się na dzisiejsze wyjście.Sama jeszcze nie wiem gdzie pójdziemy,bo Charlie nic konkretnego nie wymyślił.Po dziesięciu minutach szukania,zdecydowałam się na krótką,czarną sukienkę z wycięciem w talii (klik) i czarne botki na obcasie.Tak gotowa pożegnałam się z Danielle i otworzyłam drzwi pokoju,a za nimi ujrzałam Charliego siedzącego na ziemi w korytarzu.Wyraźnie znudzony uniósł głowę do góry,a następnie przebiegł po mnie wzrokiem od stóp do głów.
-No no no...-zacmokał i podniósł się.-Na miejscu Luke'a bałbym się Ciebie wypuszczać na miasto.
-Apropos,przypomnij mi żebym zadzwoniła do niego za godzinę.Teraz jeszcze mają jakąś próbę.
-Tak jest.A teraz...Nowy Jorku! Przybywamy!-złapał mnie za rękę i wciągnął do windy.Jak tylko wyszliśmy z hotelu,złapało nas kilku reporterów.Staraliśmy się ich wyminąć ale byli tak natrętni,że biegli za nami dopóki nie wsiedliśmy do taksówki.
-Kiedy Oni dadzą sobie wreszcie spokój?-westchnęłam i położyłam głowę na oparciu.
-Biorąc pod uwagę to,że stałaś się gwiazdą wieczoru na przyjęciu znanej modelki,przyjaźnisz się z członkiem najpopularniejszego boybandu na świecie,który apropos nieprzyjemnie Cię tam potraktował,ach no i jeszcze twoim chłopakiem jest Luke Hemmings,cóż...podejrzewam,że jeszcze nie prędko dadzą sobie spokój.-podsumował,a ja zaśmiałam się z własnej desperacji.
-Nie chciałam tego,wiesz? Od jednego spotkania z Niallem zmieniło się całe moje życie.Przerąbane,powiem Ci.-spojrzałam przez okno i podziwiałam wysokie wieżowce,które migały nam jeden po drugim.Nowy Jork był przepiękny,miał w sobie tą iskierkę magii,której nie znajdziesz w żadnym innym mieście.
-Nie myśl teraz nad tym tyle.Za chwilę się napijesz i humor momentalnie Ci się poprawi,gwarantuję Ci to.-chciał poczochrać mnie po włosach,ale wiedziałam co zamierza,więc w ostatniej chwili złapałam go za rękę.
-Jesteśmy na miejscu.-kierowca stanął pod jakimś klubem,którego nazwę podał mu Charlie,więc zapłaciliśmy mu i podziękowaliśmy.
-Tak w ogóle to skąd wytrzasnąłeś ten lokal?-spytałam,gdy weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik pod ścianą.
-Wygooglowałem.Miałaś zadzwonić do Luke'a,może lepiej będzie jak zrobisz to zanim urżniesz się w cztery dupy?-zaproponował i obydwoje zachichotaliśmy.Zgodziłam się z nim,więc wzięłam telefon i włączyłam video rozmowę.Po kilkunastu sekundach na ekranie nie ujrzałam mojego chłopaka,tylko jakąś podchmieloną blondynkę.
-Co jest do chole...-zaczęłam,ale nie dokończyłam,bo dziewczyna szybko mi przerwała.
hAIR HAIR HAIR-Zostawił telefon na stole,idę go poszukać!-wstała z miejsca i zaczęła się przeciskać między ludźmi z jego komórką w ręku.Najwyraźniej,biorąc pod uwagę tłum i głośną muzykę,też był w klubie.Czemu tylko powiedział mi,że dzisiaj mają próby?-Luke,jakaś laska do Ciebie!-usłyszałam jak przekrzykuje muzykę i podaje mu telefon.Po chwili ukazała mi się twarz uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna,jednak kiedy zobaczył mnie w ekranie,wybałuszył oczy.
-Eee..kochanie! Cześć,jak się masz?-zawołał i zaczął się przepychać ku wyjściu.Wyszedł przed budynek,gdzie było o wiele ciszej.
-Miałeś mieć próbę.-zauważyłam,a on zmieszany zaczął wymyślać jakąś wymówkę.Widząc moją minę poddał się,bo wiedział,że i tak nic mnie nie przekona.-Luke,obiecałeś,że nie będziesz imprezował jak mnie nie będzie.Wiesz jak potem się to kończy.
-Ale...to taki spontaniczny wyskok z kumplami...
-No właśnie widziałam tych twoich kumpli.Jak na faceta ma bardzo damski głosik i przepiękne,długie rzęsy.-czułam jak coś gotuje się we mnie w środku.Ta świadomość,że pod moją nieobecność kręcił się w towarzystwie innych dziewczyn...
-To tylko koleżanka,na prawdę.Wyluzuj trochę,okej?
-Za to ty jesteś już zanadto wyluzowany.Ledwo widzisz coś przez opadające powieki,Luke!-zganiłam go.-Wracaj do hotelu.
-Daj spokój,Ash...Ty jak widzę też nie próżnujesz.Wiesz jakie nowojorskie kluby mogą być niebezpieczne? Jeszcze ktoś Ci czegoś dosypie albo...
-Nie odwracaj kota ogonem.Poza tym Charlie jest ze mną i...
-Och,proszę bardzo! Znowu ON! Wszędzie słyszę tylko Charlie i Charlie i Charlie...nawet w internecie widnieją już wasze zdjęcia jak idziecie objęci,albo trzymacie się za rękę! Zaczynam powoli mieć go dość,wiesz?
-Jesteś pijany,nie będziemy teraz o tym rozmawiać.-wydukałam zirytowana i miałam ochotę zakończyć tę rozmowę jak najszybciej.
-Och oczywiście,tak najlepiej powiedzieć.Ty możesz iść na miasto z innymi chłopakami,ale jak ja wyjdę z koleżankami to...
-Znasz Charliego,jest moim przyjacielem! A ja nie znam tych twoich koleżanek i co mam sobie pomyśleć jak odbierają za Ciebie twój telefon?!-krzyknęłam podenerwowana całą tą głupią sytuacją.
-No właśnie znam go na tyle,żeby zobaczyć jak się ślini na twój widok!-zawołał wściekły i zapadła głucha cisza.Charlie na szczęście tego nie słyszał,a przynajmniej nie sprawiał takiego wrażenia,ale mimo to nigdy nie uwierzyłabym,że może coś do mnie czuć poza przyjaźnią.
-Ta rozmowa nie ma teraz sensu.Zadzwoń,jak wytrzeźwiejesz.
-A ty wracaj do hotelu,słyszysz? Nie pozwolę żeby ktoś...-Nie dowiedziałam się na co Luke nie pozwoli,bo rozłączyłam się i cisnęłam telefonem na stół.Brunet widząc,że już skończyłam,wstał od stolika i skierował się do baru.Wzięłam głęboki wdech i schowałam twarz w dłoniach,starając się rozluźnić i zapomnieć o tym wszystkim.Po kilku minutach Charlie wrócił i stanął nade mną z dwoma butelkami piwa.Prawdziwy przyjaciel nigdy nie zadaje zbędnych pytań.On po prostu pójdzie,przyniesie,otworzy i naleje.
-Twoje zdrowie.-uniósł butelkę do góry i obydwoje upiliśmy spore łyki.


image


* - ten cytat pochodzi z książki Laini Taylor - "Córka dymu i kości"

6 komentarzy

  1. Nie podoba mi się ten związek z Luke'iem. Niecierpliwie czekam na wyjaśnieniem tego wszystkiego z Niallem i dalszy rozwój tej sytuacji. :)
    @for_1D_fame

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby Ash z Lukiem się pogodziła. Są taką słodką parą i czekam też na to kiedy Niall przejrzy na oczy :* Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Świetny...czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej super!!! Bardzo mi się podoba. Niech pogodzi się z niallem.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon